Wincenty - odnośnie małej liczby pasażerów. Wiesz jak to się robi? Zmniejsza się ilość kursów albo układa się tak rozkład żeby dojazdy nie mały sensu - np. szkolne kursy które dojeżdżają do Wrocławia lub Świdnicy 5 po 8 mej, wycina się pociągi popołudniowe zostawiając tylko tzw. alibi-zugi - czyli że w ogóle coś jeździ. Potem rozsynchronizowuje się skomunikowania - pociąg przyjeżdżający na stację właśnie widzi koniec innego odjeżdżającego pociągu. Na trasy wypuszcza się pociągi brudne, zimne, gdzie jeszcze konduktor zbiera połowę kasy do kapelusza i fałszuje się statystyki żeby uzasadnić potrzebę ograniczeń. A w przewozach towarowych - likwidacja kas i ekspedycji towarowej uniemożliwiająca formowanie pociągów zbiorczych - pojawiają sie tylko składy całopociągowe po kamień, inni odbiorcy nie mają już możliwości zamówienia pociągu, nie remontuje się bocznic, a na nieremontowanej linii spadają prędkości handlowe. Ten mechanizm doskonale opisał Karol Trammer w książce Ostre Cięcie czyli jak niszczono polską kolej. Polecam!

Jakby linia była zlikwidowana toby nią pociągi nie jeździły bo by nie miały po czym.

Przebywając codziennie w Sobótce, ostatnie tygodnie zaobserwowałem bum budowlany od domów jednorodzinnych do bloków, którego tu nigdy nie obserwowałem. Podejrzewam że ma to związek z odbudową linii. Robiąc zdjęcia od Pszenna do Kobierzyc zawsze spotykam się z wielkim optymizmem ludzi przy szlaku. Gdzieś czytałem że z Sobótki na dworzec Główny we Wrocławiu ma jechać 35 minut a do Świdnicy 25. To się nie będzie opłacało autkiem czy autobusem.