Znacznik na mapie może mieć kilka/kilkanaście metrów przesunięcia. Stacja mogła mieć przedwojenny rodowód- na mapie Shella z 1939 figuruje jako Shell- Tankstelle mit Shell Dynamin- Abgabe (Kosa25).
Widać też konewkę do mieszania paliwa z olejem. Wlewało się do niej benzynę, dolewało olej i za pomocą pompki mieszało całość. Następnie mieszankę wlewano do zbiornika paliwa samochodu, bądź motocykla. Oczywiście silnik musiał być dwusuwowy.
Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, jak się wtedy tankowało? Widzę, że od dystrybutora odchodziła rura i jej koniec wkładano do wlewu – do tego momentu ogarniam. Ale czym i jak regulowało się przepływ benzyny? Druga osoba musiała uruchomić jakąś wajchę przy dystrybutorze? I potem zamknąć dopływ?
Na dystrybutorze była wajcha z niklowaną gałką on/off :)) .
To była już technologia na miarę lotu w kosmos.
Wcześniej były dwa zbiorniki szklane po 5 lub 10L, pompka twoje-moje, jak napełniłeś to spuszczałeś do baku np. w "Warszawie" a w tym czasie pompowałeś już drugi . W dwusuwie (wtedy mówiło się - dwutakt ) tak jaki pisał Arek354 : do mieszalnika, potem Ekstra15 w stosunku 1:33, mieszanie i do baku. Dlatego tankowanie trwało nawet pół godziny !! Gdy wprowadzili olej Mixol (samomieszajacy) , to najpierw do baku olej a potem paliwo. Bak bywał pod maską z przodu np. Syrena 100, 101; P-70, Trabant itp. W Syrenie 100 (zasilanie grawitacyjne, bez pompy paliwa) przed nogami pasażera był kurek "rezerwa", którym można było przełączyć na spłynięcie z baku do dna ostatnich 5 L, czyli w wszelakim syfem. Ale lepiej kasłać i jechać niż stać w szczerym polu w nocy. Stacje całodobowe to chyba tylko w miastach wojewódzkich, było ich 17 w całej Polsce :))) , więc kanister 20L w bagażniku to była norma. Na początku lat 60' jadąc nocą autostradą (obecna A4) przez godzinę nikt cię nie mijał, tak wyglądał ruch...
W Syrenie 100 był osobno wkręcany bagnet z podziałką. Aby sprawdzić ilość paliwa, należało wykręcić bagnet, przetrzeć szmatką i zanurzyć; górna granica mokrego bagneta wskazywała litry według wysztancowanej podziałki. Podczas jazdy oprócz szybkościomierza należało obserwować wskaźnik temperatury cieczy chłodzącej ....40...80...120stopni-czerwone pole [najczęściej była to woda, choć po awarii górnego gumowego kolanka z bloku do chłodnicy, uzupełniana tym co było dostępne.... no "pod ręką" :)) ] oraz amperomierz w obwodzie ładowania akumulatora ze skalą -20A - 0 +20A. Z prądnicami różnie bywało, gdyż cały prąd ładowania płyną przez komutator i szczotki, więc awarie zdarzały się często. Należało wozić zapasowe szczotki, drobny papier ścierny i różne cudeńka w skrzynce narzędziowej np. nakrętki, zawleczki, podkładki.... Najpoważniejsze to fajkowy klucz do kół i półmetrowa łyżka do opon, która z drugiego końca fi ~~15 była dźwignią do podnośnika. Aha, jeszcze nieodłączna dętka luzem (oprócz koła zapasowego) i pompka to kół. Wymiana koła a co jakiś czas czterech opon (święto było gdy udało się zdobyć choć dwie!) była lepsza od dzisiejszego aerobiku. Przekładanie opon to było moje zajęcie od małolata. Napompowanie jednego koła wymagało około 200 ruchów pompką więc kalorie traciło się szybko. Historia ...