Wojewódzki Szpital Specjalistyczny we Wrocławiu Ośrodek Badawczo-Rozwojowy przy ul. Kamieńskiego 73a. Otwarcie szpitala nastąpiło 15 czerwca 1984 roku. Ilość łóżek: 685. Szpital zatrudnia 1447 osób.
Gen. Jaruzelski znany był ze swej obsesyjnej awersji do alkoholu. Z tamtych lat, w których naród ostro tankował, zapamiętaliśmy jego słynną godzinę 13.00.
E tam, inflacja. Piło się bo nie był wolno. Gorzałka była na kartki ( przypominam: jedna flaszka wódki na miesiąc!), więc piło się bimber. Na najbardziej eleganckich domowych przyjęciach, na honorowym miejscu na stole stała butelka zawartością fabrication de la maison pana domu. Ludzie wymieniali się doświadczeniami, krążyły przepisy. Wobec kłopotów z nabyciem stosownej ilości reglamentowanego cukru, słynny był patent na produkcję bimberku z taniej i dostępnej marmolady. Nie mniej znany był tzw. bimber grunwaldzki. Czy są breslauerzy, którzy pamiętają przepis grunwaldzki?
Poza prawidłowo podaną przez Ciebie interpretacją roku Bitwy Grunwaldzkiej, istotną jest wspomniana dzienna data. Piotrze- piętnaście dni! W alchemicznym wydaniu przepis mógłby wyglądać tak: weź 1 kg cukru, rozpuść go w 4 litrach wody, dodaj 10 dkg drożdży, a wszystko trzymaj ( lipiec!) w ciepłym miejscu przez 15 dni. Najśmieszniejsze, że w tamtych latach, szklane chłodnice były sprzedawane przez wszystkie sklepy gospodarcze tzw. prywatnej inicjatywy. Rzekomo do destylacji wody do akumulatorów, he, he.
Na ul. ks. J. Poniatowskiego pojawił się podówczas sklepik p.n. "Szkło laboratoryjne" gdzie profesjonaliści mogli sobie skompletować full wypas sprzęcicho, a dla amatorów był zestaw startowy "Mały chemik" zawierający chłodnicę wodną Allihna, kolbę, korek, trochę rurek i termometr(!). Instrukcja zawierała dwa mądre zdania, jedno mówiące o tym że (cyt. z pamięci) "Woda (H2O) wrze w temperaturze 100°C natomiast etanol (C2H5OH) przy 78,3°C", a drugie zawierające życzenia udanych eksperymentów.. Pamiętam, że faktycznie, sugerowano przydatność zestawu do produkcji wody destylowanej ;-)
Ja pamiętam bulgotające wielkie butle z wiśniami, zasypane cukrem w domu dziadków, obok ktorych miałem czasem nieprzyjemność spać :] U mnie w domu jeszcze parę lat temu coś lubiło sobie w kuchni pod stołem pobulgotać :D