MENU
Powitanie Leonida Breżniewa przez I sekretarza KW PZPR we Wrocławiu, Władysława Piłatowskiego.

Dodał: bonczek/hydroforgroup/° - Data: 2005-03-15 23:07:17 - Odsłon: 2273
07 kwietnia 1965

Wizyta miała miejsce w 1965 roku, a więc w XX leciu "powrotu miasta do Macierzy". Była jednym z wielu elementów podkreslających w owym roku status i polską historie miasta i tak naprawde jej "najwiekszym uderzeniem" mającym jednoznacznie dac do zrozumienia jakie i czyje to miasto. Do Wrocławia przyjechał sam Leonid Breżniew oraz premier ZSRR - Aleksiej Kosygin. Towarzyszyli im Władysław Gomułka, Józef Cyrankiewicz, Zenon Kliszko, Adam Rapacki, Marian Naszkowski oraz generał Jerzy Bordziłowski. Wszystko to miało miejsce w dniu 7 kwietnia 1965 roku. W programie po powitaniu na dworcu było zwiedzanie Pafawagu, Dolmelu, spotkanie z załogami Pafawagu, Dolmelu i Archimedesa w Domu Kultury Dolmelu. Zaliczono też budowę dzielnicy mieszkaniowej na Gajowicach, Politechnika (spotkanie prywatne Breżniewa) oraz pożegnanie w Sali Rycerskiej Ratusza. Delegacja odjechała z Wrocławia specjalnym ociągiem o 21.45 do Warszawy.
bonczek/hydroforgroup/2007

  • /foto/2/002159m.jpg
    1965
  • /foto/34/34509m.jpg
    1965
  • /foto/174/174963m.jpg
    1965
  • /foto/174/174966m.jpg
    1965

Dolny Śląsk w Polsce Ludowej

Poprzednie: Wrocławski Dom Koncertowy (dawny) Strona Główna Następne: 1965 - Wizyta delegacji partyjno-rządowej ZSRR


Kiciek | 2007-09-11 01:28:05
Oj Lonia był jeszcze sprawny wtedy. Potem czasami wysiadały mu baterie i gdzies do piwnicy zabładził. Z drugiej strony nasz wielki Brat Jurek W Krzak ciągle gdzieś nie może trafić.:):):)
bonczek/hydroforgroup/ | 2007-09-11 05:54:56
Wtedy, rok po przewrocie i odsunięciu od władzy był jeszcze I sekretarzem - w 1966 juz sekretarzem generalnym. Do 1978-79 w miarę funkcjonował normalnie podpisując układ z Carterem - potem gośc jechał juz na wspomaganiu do 82
diag | 2007-09-11 18:36:15
Zupełnie przypadkiem widziałem go w bezpośredniej bliskości. Otóż okazało się, że ma nocować na ul. Jaworowej 9-11, w znanej nam willi i tam z kolegami (miast grać w piłkę) udaliśmy się po południu. I faktycznie, tłum ludzi już czekał. Gdy przyjechała kolumna samochodów, w wyniku przeróżnych przepychanek znaleźliśmy się tuż w pobliżu Leonida. Jakoś nie przytłoczył nas swoją wielkością...