Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Bełchatów
Danuta B.: Ok.
ul. Kamieńska, Trzęsacz
heck: A po lewej - spory obiekt już powstał
Dom wczasowy Slavia (dawny), ul. Promenada Gwiazd, Międzyzdroje
Mmaciek: Dzięki!
Dom nr 21 (dawny), ul. Wolności, Szczytna
Termit: Tu jest bład całego obiektu bo to nie jest numer 21 tylko 19
Zdjęcia niezidentyfikowane (Szczytna), Szczytna
Hellrid: AB1927: Linke August, Fleischermstr. (na pewno Szczytna).
Radków
Hellrid: Zgodnie z mapą, dom strzelecki znajdował się powyżej budynku

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

krzych[k]
Tony
Paulus,
krzych[k]
Ireneusz1966
Ireneusz1966
Alistair
MacGyver_74
Hellrid
Rob G.
atom
Rob G.
Alistair
atom
atom
atom
atom
atom
atom
atom
LukaszGrzelik

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Cmentarz
Autor: moose°, Data dodania: 2019-11-17 08:59:36, Aktualizacja: 2019-11-17 09:13:09, Odsłon: 1916

autor: Zbigniew Szałkiewicz (zbyszek1030)

Zima roku 1969/70 była bardzo śnieżna i mroźna.Wszyscy pracownicy PKP żyli alarmami śnieżnymi, ogłaszanymi co chwilę. Pracowałem wtedy na stacji Kuźnice Świdnickie Osobowe. Stacja Wałbrzych Główny do pociągów pasażerskich, doczepiała parowóz, aby dwom lokomotywom łatwiej było przebijać się przez zamieć i zaspy, tworzące sie na torach. Zmiennik zadzwonił, że czeka na pociąg, na sąsiedniej stacji i nie ma czym przyjechać. Bez zmiany, posterunku opuścić nie wolno... Około godz.19.30 dyspozytor odcinkowy, powiadomił mnie, że ze stacji Wałbrzych Główny, odjedzie pociąg osobowy Nr 22019, ciągniony lokomotywą elektryczną EU07. Na czole pociągu, będą dwa parowozy Ty2 i pług odśnieżny. Pług nie posiadał własnego napędu, więc do obsługi miał dwa parowozy. Pług i parowozy miały zostać u mnie i oczyścić szlaki do Mieroszowa i Boguszowa, oraz łącznicę, Kuźnice Świdnickie Osobowe - Wałbrzych Szczawienko przez Szczawno Zdrój. Pociąg Nr 22019, został powiadomiony rozkazem szczególnym "O", o sposobie wykonania pracy manewrowej.

Parowozy pchające pług pojechały do Mieroszowa, a pociąg Nr 22019 do Jeleniej Góry. Zerknąłem na termometr zewnętrzny, temperatura spadła do -25C. Zawieja nie ustawała. Dyżurny ruchu stacji Boguszów, zamówił pociąg, jako CX. Powiedział, że na pługu jedzie moja zmiana. Zamówiłem pociąg dyżurnemu stacji Szczawno Zdrój i wyszedłem przed nastawnię, aby jechać do domu. Igiełki mrozu bólem przeszyły rozgrzane płuca. Było około godz.23.00, gdy zobaczyłem światła zbliżającego się pługa i posapywanie parowozów. Zgrabnie zatrzymali się przy mnie, zmiennik wysiadł i biegiem oddalił się w kierunku nastawni.

Ja szybko wsiadłem. Mieszkałem wtedy w Wałbrzychu i od stacji Biały Kamień, dzieliły mnie 4 km marszu. Między domami, gdzie jeździły odśnieżarki nie było groźnie. Gdy wsiadłem, parowozy zagwizdały i z mozołem zaczęły przebijać się przez zaspy. Po minięciu ostatnich świateł stacyjnych, ogarnęła nas nieprzenikniona biel, której nie dawały rady silne reflektory pługa. Tor biegł w wąwozie, więc odgarniany śnieg całkowicie zakrywał lemiesze pługa. Łącznica Mezimesti - Kuźnice Osobowe - Wałbrzych Szczawienko miała znaczenie strategiczne, ciągle musiała być przejezdna. Dochodziła północ. Z wąwozów wyjechaliśmy na otwartą przestrzeń. Śniegu było jakby trochę mniej. Jeszcze tylko zakręt w lewo, przez krótki wąwóz i wysiądę na stacji Biały Kamień.

Nagle pług zakolebał się na boki i zaczął jechać prosto pod skarpę, coraz dalej od toru. Po chwili, przechylił się na bok i stanął. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie była już obsada obu parowozów. Okazało się, że pług jest wykolejony wszystkimi osiami, jeden z parowozów tendrem a w drugim spadła z toru oś toczna. Zawieja ustawała. Nikt nie wiedział, co z tym fantem zrobić.... Ja wpadłem na pomysł, aby jeden grubiej ubrany pracownik udał się ze mną na komisariat MO, skąd powiadomimy dyspozytora PKP. Jeden z pomocników powiedział, że się poświęci.

Wdrapaliśmy się z trudem na skarpę. Śnieżyca ustała całkowicie i przez chmury nieśmiało zaczął przedzierać się księżyc. Stwierdziłem, że jesteśmy w pobliżu nieczynnego przejazdu kolejowego, od którego biegła polna droga wzdłuż cmentarza do ulicy Piaskowej, a dalej do ulicy Lenina (obecnie gen. Andersa - przyp. moose). Tam już bylibyśmy bezpieczni, wśród domów i ludzi. Ale drogi nigdzie nie było, tylko zaspy i śnieg. Koło cmentarza zauważyłem ciemne plamy ziemi, gdzie śnieg został zwiany z pól przez wiatr. Powiedziałem pomocnikowi, że musimy iść przez cmentarz, tam będzie mało śniegu. Odpowiedział, że się bardzo boi, a jest już po północy. Powiedziałem, że nie należy bać się umarłych, tylko żywych. Spokojnym głosem oświadczyłem, że pójdę pierwszy a on niech idzie po moich śladach, będzie mu łatwiej iść. Drżącym głosem wyraził zgodę. Szliśmy obaj w kierunku cmentarza, brnąc po pas w śniegu. Na plecach czułem oddech mego przyjaciela niedoli. Przez uszkodzony płot, weszliśmy między pierwsze groby.

Nagle zauważyłem ogniki o mdłym, trupim blasku, pełzające po krzyżach, drzewach i grobach wystających spod śniegu. Próbowaliśmy biec, ale nogi mieliśmy jak z kamienia, a ogników przybywało. Zaczęły pełzać po naszych płaszczach, czapkach i rękawicach. Mokrzy ze strachu i zmęczenia, z trudem wydostaliśmy się za cmentarną bramę. Zaczęliśmy biec. Po 100, czy 200 metrach, zatrzymaliśmy się dla zaczerpnięcia tchu. Odwróciłem się i zobaczyłem całun mgły, unoszący się nad cmentarzem. Był, jak biały słup unoszący się do nieba, podświetlony jakimś trupim blaskiem. Byliśmy już wśród domów. Dowlekliśmy się do komisariatu MO, gdzie dyżurny poczęstował nas herbatą. Długo nie mogliśmy dojść do siebie. Powiadomiliśmy odpowiednie służby PKP. Pomocnik oświadczył, że nie wraca już na parowóz, ponieważ drugi raz by tego nie przeżył i pierwszym autobusem wraca na stację. Ja poszedłem do domu... Któryś z kolegów powiedział, że pomocnik, tydzień po owej przygodzie zmarł na zawał serca.

Łącznica, o której mowa malowniczo wiła się u podnóża góry Chełmiec została definitywnie zamknięta i rozkradziona przez złomiarzy, łącznie z urządzeniami stacyjnymi i torami. Jej niewielki odcinek ze stacji Wałbrzych Szczawienko służy PKP do obsługi prywatnych bocznic, a kończy się w okolicy ul.Kasztelańskiej. Na cmentarzu przy ul.Piaskowej, gdzie to się wydarzyło, spoczywają moi kochani Rodzice, a ja podczas palenia zniczy w Święto Zmarłych, z uczuciem strachu wspominam tę historię.

Do tej pory, nikt nie wie co to było.
Wspominam, tez nazwiska i twarze kolegów, którzy uczyli mnie kolejowego rzemiosła a których nie ma wśród nas.
Przepraszam wszystkich bardzo, że podaję stare nazwy stacji i ulic, ale chciałem, aby wszystko zgodne ze stanem faktycznym na owe czasy!!!

autor: Zbigniew Szałkiewicz


/ /
Iras (Legzol) | 2019-11-18 13:29:23
Błędne ogniki, czyli samozapłon gazów wydobywających się z rozkładających się, w tym przypadku, szczątków ludzkich.
moose | 2019-11-18 19:17:20
Gazy ze szczątków nie ulegają samozapłonowi, powinien być jeszcze drobne wyładowania elektryczne tzw. ognie św. Elma, wtedy rzeczywiście może dojść do zapalenia się fosforowodoru.
Iras (Legzol) | 2019-11-18 19:47:50
Fosforowodór bardzo łatwo ulega samozapłonowi. Nie słyszałem, żeby ten związek był składnikiem gazów gnilnych, ale nie wszystko człowiek musi wiedzieć :) Przynajmniej jest praktycznie bezwonny, czego nie można powiedzieć o siarkowodorze :)