B. Olczyk. Tak, pamiętam. Rynek 5 na szóstym piętrze. Mieściła się tam radiostacja SP6 - KBE oraz sala wykładowa dla krótkofalowców. Była to formacja zmilitaryzowana, przygotowująca przedpoborowych do służby w wojsku, bądź do szkół wojskowych. Pamiętam również klub wodniaków przy ul. Na Grobli. gdyż tam również skończyłem kurs ( zamierzałem jeszcze ukończyć WSMW ). Po roku, zamiłowanie do mundurów skutecznie wybiła mi z głowy moja dziewczyna, a obecna żona. Dlatego też skończyłem Politechnikę we Wrocławiu a nie WSMW w Gdyni.
Bardzo dziękuję Sz.Panu, za informacje. Naturalnie wszystkie sekcje np. żużlowa, radiowa, wodna, itd. były "uwojskowione". Przedwojenne tradycje np. krótkofalowców próbowano (w ściśle określonych przez nowych "włodarzy", granicach) kontynuować. Stąd Komitet Opieki nad Rannymi i Chorymi Żołnierzamipóźniej TPŻ, LPŻ, no i LOK. Z tego co pamiętam, mimo wrażej polityki "góry", chłopcy i młodzieńcy w mundurach byli wspaniałymi zapaleńcami. Nam - dzieciom, szalenie imponowali swoją fachowością, zdecydowaniem, uczynnością i zdyscyplinowaniem. Może zachowały się jakieś fotografie z ośrodka wodnego przy drugiej przeprawie promowej na Grobli...
Poszukam jeszcze w moich zasobach Panie Bogdanie. Jeżeli coś znajdę, to postaram się je zamieścić na stronie. Pamiętam, gdy instruktor zobaczył moją Zorkę to ostrzegł mnie, że tu nie jest sekcja fotograficzna i zdjęć nie należy robić. Gdy po miesiącu szkolenia wysłano mnie do COSM w Jastarni na dalsze szkolenie, to jakoś nikt nie zwracał mi uwagi, chociaż pływając na trałowcu - byłem w bazie na Helu i Oksywiu. A może miałem trochę szczęścia...
Byłbym bardzo wdzięczny. Zorka, szczególnie 4 to wtedy, było coś. Wspomniany przez Sz. Pana Jastarnia, Ośrodek Szkolenia, Oksywie itp. przywodzą na myśl współczesnego Wallenroda – płk R.K. Znienawidzonego do dziś, przez wielu „ważnych” …za zdradę „ojczyzny”. Gdyby tak osądzać to niemal wszyscy dowódcy np. Powstania Styczniowego powinni skończyć przed …polskim plutonem. Za uprzednie „wysługiwanie się” carom. Pamiętam, że prawie wszystkie obiekty były „chronione przed szpionami i dywersantami”. Szczególnie po stonce z Berlina :)), ale wielu ludzi prywatnie, fotografowało także przy dawnych przeprawach przez Odrę. Nawet kilka lat temu „poczułem się jak w domu” :) kiedy fotografowałem Na Grobli w okolicy wieży MPWiK. Przybiegł do mnie (kilkadziesiąt metrów) umundurowany ochroniarz i „ciężko przesłuchał” :)
Mentalność ludzi potrzebuje pokoleń by ulec zmianie. Do mnie 3 lata temu wyskoczył strażnik z karabinem na poczcie przy Krasińskiego z okrzykiem, że nie wolno! Z drugiej strony dowódca jednostk przy Poznańskiej nie miał nic na przeci by fotografować. W Baku brat nawet nie zdążył wyciągnąc aparatu gdy dwóch troglodytów wyrosło spod ziemi...Na to nie ma granic, o USA nie wspominając
Najgorsze jest to, że tzw. "zmiany na górze struktur" są pozorne. Szkolą ci, co zawsze. Od wojny. Kiedy w tym roku "zaglądałem aparatem" do parku byłego konsulatu DDR ...zaopiekował się mną, policjant. Dopiero gdy zobaczył ostatnie zdjęcia, odstąpił od podejrzeń, że nie zrzucono mnie z Berlina, balonem :) Kiedy zaś usłyszał, że "jestem od zabytków" odtajał i sam zaprowadził mnie do ciekawych miejsc :) Ludzie wbrew pozorom, kochają (stary) Wrocław.