Przy tej bramie z lewej stront stał pusty budynek dawnego młyna - jego wyposażenie pewnie wywieżli czerwonoarmiejcy.
Na wprost nieistniejącego już ganku i patrząc w prawo były kamienne schodki i duży klomb z różami - te róże sadził właściciel pałacu i tak mówiła przyjezdna z Niemiec córka dawnego właściciela. Były wtedy łzy i uwagi o braku prządku, ale usłyszeliśmy męski głos z górnego okna który powiedział "powiedzcie jej, że niech sobie podziekują swojemu Hitlerowi, niepotrzebnie zaczynał".
Ci którzy pracowali u niemca w tym majatku mówili, że facet był w porządku, lecz jego żona była straszną jędzą.