Bardzo lubię fotografie wykonane przy użyciu starych, prostych obiektywów (aparatów). Nie idzie ich niczym "podrobić"... Sam wzycham za swoim prymitywnym Druhem i Ami ... Gdy obecnie fotografuję te same (prawie) obiekty, nowym sprzętem, to super ostry rysunek i tzw. wściekłe barwy mają się nijak do tamtych - niby, niedoskonałości ...
Rzeczywiście coś jest w tych starych aparatach i robionych przez nie zdjęciach. Co prawda tego typu aparatami nie fotografowałam, ale zdjęcia z nich też mi się bardzo podobają. Nowa cyfrówka to juz nie to. Jednak jakaś namiastka tego klimatu może jest.
Może dlatego, że dawne aparaty miały obiektywy składajace się z jednej - dwóch soczewek (rozszczepienie widma). Zewnętrzna powierzchnia obiektywu miała najczęściej mikrorysy od przecierania, dawały zdjęcia perfekcyjnie ostre i jednocześnie z mgiełką. Niskoczuły, drobnoziarnisty, negatyw - często szklany, o sporych wymiarach wymiarach dawały efekt ...
Te aparaty miały dużą kliszę (6x6), długą ogniskową (65-80). I to chyba dawało różnice w rysunku. No ale wprawny fotograf odda nastrój... popatrzcie na to
Nie macie właśnie takiego starego odczucia?
Canon 20D, lustrzanka cyfrowa.
I dobry fotograf.
Tak, Te prościutkie aparaty miały tę zaletę, podobnie jak (dwuobiektywowe) Starty i Ljubitiele oraz Pentaxy, Exakty, Rolleiflexy czy flagowe - Hasselblady...
O dużych, niskoczułych, drobnoziarnistych (często szklanych) negatywach wspminałem... B.dawno temu wykorzystywano do zdjęć plenerowych, także aparaty studyjne (na statywach) o b.dużych negatywach. Tego nie podrobi żadna, nawet najlepsza lustrzanka cyfrowa. Sam to przerabiam... Nie odda niuansów światłocienia (przerysowuje) i nie potrafi zgubić zbędnych szczegółów, oddać głębi przestrzeni zachowując ostrość i jednocześnie subtelną mgiełkę. Coś za coś ... Podobnie jak filmy nagrywane na 3CCD i klasyczne, na błonie filmowej...