Tworzone na Łużycach parafie, w końcu XIII wieku obejmowały na ogół dość duże obszary, które z czasem kurczyły się poprzez wyodrębnianie się z nich nowych jednostek. Nie wszędzie jednak tak postępowano. Niektóre parafie zachowały dawne rozległe terytoria, ale dla wsi leżących w znacznej odległości od siedziby parafii budowano kościoły filialne. Tak też postąpiono w parafii niwickiej, ustanawiając filię w Strzeszowicach.
Pierwszy kościół wzniesiono tutaj w XIV wieku. Pierwotnie była to drewniana budowla na planie prostokąta z sześciobocznie zamkniętym prezbiterium, o ryglowej konstrukcji ścian, do której przylegała także drewniana dzwonnica. Na jej wyposażeniu był gotycki ołtarz szafiasty (zapewne tryptyk), po którym pozostały dwie olchowe rzeźby ze złoconymi szatami, przedstawiające chyba św. Magdalenę (uszkodzony atrybut) oraz św. Jakuba, datowane na początek XV wieku, które zaginęły po 1945 roku.
Starą świątynię rozebrano, a na jej miejscu, w 1823 roku, z fundacji właścicielki wsi Johanny Eleonory Petsch, wzniesiono nową klasycystyczną budowlę. Nowy kościół założono na planie prostokąta i nakryto dachem trójspadowym. Jedyny szczyt znajduje się na ścianie zachodniej. W centralnej części elewacji południowej umieszczono główne wejście, nad nim zaś świetlik. Wszystkie okna mają kształt wydłużonego prostokąta, od strony zewnętrznej zamkniętego płaskim nadprożem, od środka zaś, wnęki okien przysklepione są łukami odcinkowymi. Drugie wejście, prowadzące niegdyś na przykościelny cmentarz, umieszczono w ścianie zachodniej.
Wnętrze nakryto płaskim stropem. Drewniane empory rozciągają się wzdłuż ściany południowej, zachodniej i północnej. Przy ścianie wschodniej zaś znajduje się klasycystyczny ołtarz.
Z kościołem, a dokładniej z odbywającym się tutaj w 1630 roku odpustem, związane jest pewne morderstwo, które odnotował Johann Samuel Magnus. Jak podaje kronikarz, na odbywający się wówczas odpust w Strzeszowicach, w towarzystwie okolicznej szlachty, wybrał się Henryk von der Dahme. Na miejscu doszło do sprzeczki z chłopami, gdy Henryk próbował odebrać im dudy, by jego towarzystwo mogło zabawić się przy ich dźwiękach. Zaraz wywiązała się bójka, w której von der Dahme został zabity siekierą. Przestraszeni panowie szybko się rozpierzchli i o dziwo, nikt nie wniósł oficjalnej skargi. Tylko jeden z chłopów, biorący udział w tej bójce, został później zastrzelony przez Filipa von Schönaich, pana dóbr w sąsiednim Zajączku. (opr. Piotr Haracz)