Pamietam jak z chlopakami z podworka (mieszkalem w rynku) chodzilismy w to miejsce w latach 60/70-ch, lapac raki. Woda w Olawie byla jesze czysta. Wchodzilo sie do wody po kolana i jak sie zauwazylo raka pelzajacego po dnie, to przyciskalo sie go do dna specjalnymi widelkami, wczesniej wylamanymi z pobliskich krzakow, i druga reka wyciagalo z wody. Jak juz mielismy tych rakow wieksza ilosc, to nieslismy je do domu aby je ugotowac. A pozniej konsumowalismy je na podworku, a okolica lawki na, ktorej siedzielismy, zaslana byla rakowa luska:) Ech co za czasy...
Miętusy i raki były w zakolu przy jazie, natomiast przy mostku (kładce) były ryby, rybki, raki i kwiaty wodne mini plaża i ... okresowo, tabory Cyganów.