Głównym powodem wyburzenia tych kamienic był plan remontu Pułaskiego i poszerzenia jej w celu zwiększenia przepustowości (dopóki nie wymyślą jak poszerzyć przejazd pod nasypem kolejowym, nic z tego chyba nie będzie). Stan techniczny tych kamienic był tylko dodatkowym argumentem, żeby je wyburzyć.
Gość: Neo[EZN]
| 2004-01-29 14:22:11
Wiadukt nie jest szczególnie wąskim "gardłem" tego ciągu i nie powinien znacznie blokować ruchu kołowego na tej trasie.
Widać nie stałeś tam w korku ;-)) Ale poważnie - jeśli zwiększy się przepustowość Pułaskiego to i samochodów przybędzie, a część z nich będzie chciała się wydostać na południe... Zresztą to jest problem chyba wszystkich przejazdów moim zdaniem
Stoję tam w korku bardzo często :] i w jedną i w drugą stronę i dosyć dużo problemów sprawia skrzyżowanie Hubska-Dyrekcyjna bo tam do jazdy na wprost (od Pułaskiego) ma się generalnie jeden pas.
Gość: Foxx
| 2004-01-30 12:43:09
Przykre jest to, ze domy przegrywaja w konkurencji z drogami, czyli defakto z samochodem... Drog jest coraz wiecej, a kamienic coraz mniej.... Smutne.
Gość: ToMeK
| 2004-01-31 00:41:51
A w zamian za to przybywa koszmarków architektonicznych - to w sumie jest najsmutniejsze...
Taka tendencja była chyba od zawsze, że budowa dróg wiązała się z wyburzeniami - np. przed wojną ulica św.Ducha, Ofiar Oświęcimskich, Uważaj! (Widok ;) + Mennicza itp...
Co tu dużo mówić. Jak niektórzy twierdzą łatwiej jest burzyć, bo mniejsze koszta, niż rekonstruować i konserwować zabytki. Oczywiście czysta bezmyślność i bzdura. Nie poprawi się przepustowość na Pułaskiego, nawet jeśli powstaną trzy pasy w jedną i trzy pasy w drugą stronę. Trzeba udrożnić wąskie gardło przy wiadukcie kolejowym. Zacząć trzeba zwłaszcza od poprawienia sygnalizacji świetlnej, która zmienia się zbyt szybko, znakach na jezdni itp. itd. A potem....,zawsze znajdzie się jaieś rozwiązanie.
Gość: tommaja
| 2004-03-14 00:33:19
Przede wszystkim trzeba wybudować obwodnicę poza granicami miasta a nie na siłę poszerzeć ulice niszcząc to co jest wartościowe!!!
Gość: bonczek
| 2004-03-17 07:34:33
W nocy przed i w trakcie wyburzeń ludzie opuszczali się na linach by pozabierac z niektórych kamienić zdobienia, posążki,portyki i ramy.Jest o tym film nakręcony przez jednego z mieszkańcó bloku naprzeciwko.Spraa pomimo moejej interwencji oczywiscie nikt w niescie się nie zainteresował podobnie jak płytami cmentarnymi na Muchoborze.
Bardzo się cieszę, że w ogóle Ktoś pomyślał o uwiecznieniu tych Kamienic przed Ich całkowitą destrukcją... Na rogu, od lat była wspaniała księgarnia (wcześniej, sklep papierniczy - gdy chodziłem do 2-jki )...Pamiętam, że w latach 80-tych fotografowałem ten rejon Wrocławia, ale nie mogę się do nich (jak dotąd) "dokopać"...Obecnie dysponuję jedynie zapisem video z czynną jeszcze Księgarnią i budynkami na Pułaskiego (1991r.).
Problem z wyburzeniami w celu poszerzenia ulic leży moim zdaniem trochę gdzie indziej. Wyburzenia są zawsze bolesne, jeżeli chodzi o stare budownictwo, i tu nie jest inaczej. Ale czasami takie akcje są konieczne, miasto jest żywym tworem, i musimy pamiętać, że aby wybudować wiele XIX- i XX-wiecznych budynków, które dziś podziwiamy, wyburzono masę starszych, na pewno również uroczych obiektów. Problem z polską urbanistyką od l. 1960 polega na tym, że wyburza się kamienice, poszerza się drogę i... koniec. Stoją gołe ściany, odsłonięte podwórka. Nie robi się kompletnie nic, aby ranę wyciętą w ciele miasta zabliźnić. A nawet jeżeli dokonuje się takich prób, to pożal się Boże... Z pewnością nie dorównuje to wartości estetycznej nawet tych - przecież jak na Wrocław drugorzędnych - wyburzanych teraz kamienic. I tak, zamiast tworzyć dokument swoich czasów - nową arterię z nowoczesną i piękną architekturą (bo może być taka) - marnuje się kolejny fragment miasta i obniża wartość okolicznych domów. A przecież mówimy o zupełnych podstawach w gospodarowaniu przestrzenią miejską...
Tak zmarnowano i wyludniowo wiele ulic. Wystarczy zobaczyć ile kiedyś ludzi chodziło wzdłuż ulicy Legnickiej czy Powstańców Śląskich a ile chodzi teraz... To są takie pustynie, przez które przejeżdża się bez zatrzymywania - bo nie ma się tam po co zatrzymywać.
Nic dodać ... Ludzie nie chodzą, hmm.. Pokupowali samochody i nawet blisko, muszą jechać... Zmiana sposobu i stylu życia... Tylko, czy np. chętnie się odwiedzają, wypoczywają razem, czy chętnie się, nawzajem podwożą tymi pojazdami. Na początku "ostatniej motoryzacji" robili to przecież ochoczo ...
Oj , nieładnie... :)) Ja, raczej pamiętam Księgarnię i bardzo wąski chodnik w miejscu przystanku tramwajowego. Kiedy czekało się na tramwaj (w ost. okresie istnienia kamienic), bylo b. nibezpiecznie