Grób koreańskiej dziewczynki leczonej we Wrocławiu, mieszkajacej w tajnym ośrodku dla koreańskich sierot w Płakowicach. Jej historia i przypadkowo odkryty nagrobek posłużyła Jolancie Krysowatej jako temat do napisania książki " Skrzydło anioła" ( w której przepięknie opisuje kawałek płakowicekiej i też wrocławskiej rzeczywistości powojennej. Historia tak głęboko wciska się w pamięć że odwiedziny osobowickiego nagrobka wydaje się po lekturze obowiązkowa. Gorąco polecam.
Kim Ki Dok Cmentarz Osobowicki kwatera 5A. ( zaraz przy ulicy, przy środkowym wejściu ).
Film dokumentalny. .
Artykuł
Zastanawiam się nad właściwym (obecnym) przypisaniem tego zdjęcia do zdjęć dzielnicy Płakowice - sam nagrobek znajduje się we Wrocławiu, oczywiście historia łączy się z Lwówkiem, jednak link do filmu nie działa (prawa autorskie), a art z GW jest zakryty i trzeba płacić za prenumeratę, żeby go przeczytać. Jakbym chociaż wiedział, w których budynkach w Płakowicach te dzieciaczki były ulokowane, to można by tam przesunąć zdjęcie. Wydaje mi się, że katalog dzielnicy jest na obiekty i panoramy, czy też zdjęcia NN, pozostałe w miarę możliwości powinny być ułożone w tematycznych katalogach.
Znalazłem ten film pod innym linkiem - podmieniłem. A artykuł z "G.W." się u mnie normalnie otwiera. Na wszelki wypadek cytuję fragment dot. ośrodka w w Płakowicach: "Ośrodek w Płakowicach był ogromny, znajdował się stosunkowo niedaleko niemieckiej granicy, w lesie, prowadziła do niego brukowana droga, ale most od czasów wojny był zerwany. Pociąg, aby tam dojechać, musiał się cofać. Placówka składała się z 13 potężnych domów dziecka i funkcjonowała jako osobne miasteczko. Została wybudowana przez Niemców w XIX w. jako szpital psychiatryczny. Miała własną zwrotnicę kolejową, wieżę z zegarem, pralnię, ujęcie wody, transformator. Teren był zamknięty i strzeżony. Nikomu nie było wolno kontaktować się ze światem zewnętrznym. Nie mówiąc o korespondencji Koreańczyków. A Polacy nie mogli o nich rozmawiać nawet z najbliższą rodziną."
"Ośrodek w Płakowicach był ogromny, znajdował się stosunkowo niedaleko niemieckiej granicy, w lesie, prowadziła do niego brukowana droga, ale most od czasów wojny był zerwany. Pociąg, aby tam dojechać, musiał się cofać. Placówka składała się z 13 potężnych domów dziecka i funkcjonowała jako osobne miasteczko. Została wybudowana przez Niemców w XIX w. jako szpital psychiatryczny. Miała własną zwrotnicę kolejową, wieżę z zegarem, pralnię, ujęcie wody, transformator. Teren był zamknięty i strzeżony. Nikomu nie było wolno kontaktować się ze światem zewnętrznym. Nie mówiąc o korespondencji Koreańczyków. A Polacy nie mogli o nich rozmawiać nawet z najbliższą rodziną."