Opis walk jakie miały miejsce w marcu 1945 roku o fort piechoty Werk-41
Autor:
POLI°,
Data dodania: 2005-03-14 23:44:01,
Aktualizacja: 2005-03-14 23:44:01,
Odsłon: 7148
|
|
Festung Breslau, 25 marca 1945.
|
Opis walk jakie miały miejsce w marcu 1945 roku o fort piechoty Werk-41
Opis walk jakie miały miejsce w marcu 1945 roku o fort piechoty Werk-41 znajdujący się przy ulicy Melioranckiej
"Festung Breslau, 25 marca:
Na północnym odcinku frontu wokół Wrocławia główny rejon niemieckich działań jest przesycony pochodzącymi z dawnych czasów umocnieniami, które tu rzeczywiście były rozmieszczone jak bastiony Festung Breslau.
Te duże płaskie betonowe kloce posiadają w swoim w swoim wnętrzu korytarze i kazamaty; zewnętrzny krąg tworzony jest przez pierścień wybetonowanych stanowisk ogniowych i położonych pomiędzy nimi bunkrów ziemnych. To wszystko gęsto porosło w okresie dziesiątków lat posadzoną w celu maskowania roślinnością tak, że z daleka widać jedynie maleńki zagajnik.
Dzisiaj te gniazda obrony piechoty (GOP) wydają się być tak nienowoczesne ten, kto ma je we władaniu stanowi dla przeciwnika twardy orzech do zgryzienia. Dowiódł tego w ostatnich dniach bój o 41. GOP. Przebiegał on w dwóch etapach: pierwszy etap charakteryzował się silnymi, ciągle powtarzanymi atakami Sowietów, które doprowadziły do wyłomu w 41. GOP. Decydujące znaczenie miała tu dzielna obrona niemieckiej załogi, która, będąc otoczona przez nieprzyjaciela, z najwyższym wysiłkiem utrzymywała rejon gniazda.
Drugi etap mogą zapisać na swoje konto młodzi spadochroniarze, którzy z przykładnym duchem bojowym przystąpili do natarcia na okopanych bolszewików i odtwarzając poprzednią rubież obrony zadali im dotkliwe straty. Moi grenadierzy i przydzieleni pod koniec ludzie z pododdziałów spadochronowych zasługują na to, aby o nich mówić po tym, co w tych dniach zrobili, mówi dowódca pułku, pułkownik, rodowity Niemiec sudecki i stary oficer austriacki, który jest jak ojciec dla młodych i starych żołnierzy pułku. Tak samo jak oni w tym krytycznym czasie nie spał całymi dniami i nocami. Ale o sobie nie mówi ten stary żołnierz, u którego na pierwszy rzut oka widać ludzką dobroć i osobistą skromność jako najważniejsze cechy. Teraz, w niedzielę po skutecznie przeprowadzonym kontrataku, mógł i on sobie pozwolić na drobny odpoczynek, na wpół napisany list do żony leży na jego biurku, a z radioodbiornika rozbrzmiewa koncert muzyki niemieckiej ...
W poprzednich dniach było inaczej! Wówczas krzyżowały się meldunki o ciągłych atakach nieprzyjaciela, gdyż Sowieci próbowali przy pomocy czołgów, miotaczy ognia i ataków koncentrycznych wtargnąć w pozycje pułku, aby tym samym wyłamać filar wrocławskiego frontu północnego, wspieranego przez GOP-y. Na drodze, która prowadzi do niemieckiej rubieży obrony, przeciwnik coraz to używa czołgów do osłony i wsparcia ruchów swoich batalionów. Ale niszczone są one zarówno za pomocą pancerzownic jak i przez sprawdzoną na wszystkich odcinkach frontu artylerię twierdzy.
W sąsiednim GOP-ie udało się Sowietom dojechać ciężkim wozem bojowym aż do skarpy betonowego kloca. Ale jeden z członków załogi tego gniazda zdołał go zniszczyć, a to dzięki przystawieniu po drugiej stronie bunkra drabinki, dzięki czemu mógł zająć pozycję do oddania strzału z pancerzownicy. Również w rejonie innego obiektu fortyfikacyjnego czołgi bolszewików dokonały włamania i załogę trzymały w szachu ogniem od tyłu, podczas gdy sowiecka piechota nacierała w sile kompanii nadużywając białej flagi. Mimo to atak został krwawo odparty, a przeciwnik stracił w tym dniu łącznie pięć czołgów i ok. 200 żołnierzy. Podczas gdy również w następnych dniach na zachód od owej drogi wszystkie ataki Sowietów zostały odparte, to przeciwnikowi, dzięki budowaniu podkopów i użycia zmasowanych sił, udało się podejąć do położonego od wschodniej strony 41. GOP. Siłami batalionu karnego, którego żołnierzy, jak to wynikało z późniejszych wypowiedzi jeńców, przy każdej próbie odwrotu czekał strzał w potylicę, udało się przeciwnikowi ostatecznie zdobyć lasek i zająć pojedyncze stanowiska bojowe wokół zasadniczego rejonu obrony.
Teraz rozpoczęły się długie i zacięte zmagania pomiędzy niemiecką załogą zasadniczego rejonu obrony i otaczającymi ją ze wszystkich stron, a nawet z dachu, bolszewikami, które przypominały walkę na małe odległości w budynkach i piwnicach na południowym odcinku Festung Breslau.
Odcięci grenadierzy z otoczonej w GOP-ie kompanii pułkowej bronili się uporczywie i zaciekle przed wszystkimi próbami nieprzyjaciela chcącego wykurzyć ich z kazamatów. Miotacze ognia i ciężkie ładunki wybuchowe, których Sowieci używali z dachu w atakach na otwory wejściowe, pomagały bolszewikom niewiele, tak jak i inne próby opanowania wnętrza zasadniczego rejonu obrony. W końcu podjęli próby przewiercenia dachu bunkra, aby przy użyciu ognia i ładunków wybuchowych wykończyć obrońców. Ci natomiast przez radio zażądali ognia całej broni ciężkiej skupionego na ich obiekcie, aby w ten sposób zniszczyć oblegającego nieprzyjaciela.
Wprawdzie wykonywane przez pułk kontrataki dochodziły aż do gniazda obronnego, lecz równocześnie wzmocnione siły nieprzyjaciela stale odcinały połączenie walczącym grenadierom i żołnierzom sił powietrznych, tak że i oni zostali otoczeni w gnieździe. Położenie niemieckiej załogi GOP-a stawało się wraz z upływem czasu coraz groźniejsze, tym bardziej że wśród żołnierzy znajdowała się pewna liczba rannych. Lecz wówczas rozpoczął się drugi etap boju o 41. GOP: siódmego dnia walki pod dowództwem dowodzącego pododdziałami spadochronowymi Festung Breslau rozpoczęło się przeciwnatarcie, które miało za zadanie odzyskanie GOP-a i ostateczne odtworzenie niemieckiej zasadniczej rubieży obronnej. Krótkie, lecz zmasowane uderzenie ogniowe na okopanych w rejonie GOP-a Sowietów rozpoczęło to przedsięwzięcie. Następnie z prawej strony ruszyły pododdziały podporządkowane spadochronowej grupie bojowej. Dowódca zbudował swój plan po szczegółowych przemyśleniach na momencie zaskoczenia. A mianowicie, podczas gdy nacierające siły niemieckie ściągały na siebie uwagę bolszewików, spadochroniarze, którzy mieli wykonać główne uderzenie, czekali na odpowiedni moment w ukryciu oddaleni tylko 30 m od gniazda, aby jednym skokiem zaatakować GOP z lewej strony. Ze śmiertelną siłą ogniową swoich karabinów szturmowych przeskoczyli wczesnym świtem do zagajnika i zdobyli przewagę nad Sowietami, zanim udało się im stworzyć skoncentrowaną obronę i użyć zamontowanych już ciężkich miotaczy ognia.
Każda grupa uderzeniowa spadochroniarzy miała swoje dokładnie określone zadanie, tak że gniazdo udało się odbić w walce wręcz z trzech stron jednocześnie. Na tę decydującą chwilę również odcięta załoga otrzymała drogą radiową od dowódcy grupy bojowej swoje dokładnie określone zadania, tak że mogła wziąść udział w kontrataku od strony gniazda.
Bolszewicy stawiali zaciekły opór, zwłaszcza że sami tej samej nocy w gnieździe przygotowywali cały batalion do ataku. Na tym w całości liczącym tylko 30 x 30 m placu było to krwawe żniwo, gdzie bolszewicy poza 82 szt. broni maszynowej, 12 zamontowanymi miotaczami ognia, 10 000 szt. amunicji strzeleckiej stracili ponad 200 zabitych i dużą ilość różnorakich materiałów. Straszne działanie zmasowanego ognia niemieckiej artylerii było widać nie tylko przez rozszarpane wątroby bolszewików, którzy padli jego ofiarą, lecz bardziej jeszcze z obrazu całego terenu, a szczególnie połamanych i powalonych wokół GOP-a drzew.
Z nie wzruszonym zdecydowaniem spadochroniarze wraz z nacierającymi towarzyszami z innych batalionów kontynuują kontratak, aż jeszcze tego samego dnia odtworzona została w większej części zasadnicza rubież obrony przed gniazdem. Ta część akcji wcale nie była łatwiejsza, gdyż trzeba było pokonać płaską jak stół wolną przestrzeń, która z wielu stron była silnie ostrzeliwana przez przeciwnika.
Najgorsze było oddziaływanie czołgów nieprzyjaciela, które początkowo uniemożliwiały nam odbicie ostatniego odcinka okopów. Dopiero następnego ranka po nowym ataku grupy uderzeniowej udało się w pełni odtworzyć poprzednie położenie. Od tej chwili stara rubież obrony wraz z umocnieniami na północy Wrocławia znalazła się ponownie w naszych rękach.
Dowódca spadochroniarzy, wysoki, jasnowłosy major gdzieś z Meklemburgii, powiedział o tej akcji: że odbijemy północny filar naszej twierdzy, było mi wiadome. Ale z jaką siłą będą szturmować i fanatycznie jak tygrysy rzucą moi spadochroniarze się odważnie na bolszewików, sam bym nigdy nie przypuszczał i to powoduje, że z moich chłopaków jestem jeszcze bardziej dumny!"
Tłumaczenie:Rychem
Zdjęcia: www.wroclaw.dolny.slask.pl
Autor: POLI
Zamieścił: MT
|