Dziś, gdy patrzę na to zdjęcie, skóra mi cierpnie. Na przełomie lat 60-tych i 70-tych pływaliśmy w tej gliniance, a gdy poziom wody zrównał się z wierzchołkiem słupa widocznego po prawej stronie, co bardziej sprawni chłopcy stawali na jego szczycie. Wyglądało to, jakby stali na wodzie. Pływając nie raz czuło się szorowanie krzaków po brzuchu, które tam wyrosły w międzyczasie. Niektórzy chodzili tam nawet zimą pojeździć na łyżwach. To cud, że nie wydarzył się tam żaden tragiczny wypadek.
Podczas pływania bardzo wyraźnie czuło się też głębokość wyrobiska. Gdy wpływało się nad miejsce głębszego wykopu, woda niemal wyrzucała pływaka w górę.