Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




pl. Wyszyńskiego Stefana, kard., Jelenia Góra
chrzan233: Troszkę zbliżone ujęcie, przynajmniej lewa strona:
pl. Wróblewskiego Walerego, gen., Wrocław
Mmaciek: Obiekt dla słupa był założony w innym obiekcie ze słupem (stąd ul. Rydygiera). Wyprostowałem.
Zakład Górniczy Bolesław Chrobry (dawny), Wałbrzych
heck: Idą chłopy na szychtę
Dom kolonijny (dawny), ul. Powstańców Śląskich, Międzygórze
Zbigniew Waluś: A gdzie Ty ?
Topola Tekla, ul. Podzamcze, Chudów
YouPiter: 24 maja 2020 to data wpisana rzekomego wykonania tej fotki, a to podaje EXIF - 2017:06:24. Tak ja to widzę.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

StaSta
Mmaciek
sawa
MacGyver_74
dariuszfaranciszek
foto-baron
Rob G.
Tony
Rob G.
Rob G.
McAron
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
prysman
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
ŁAŹNIA DUSZ
Autor: Zbigniew Franczukowski (bynio)°, Data dodania: 2014-04-13 14:58:22, Aktualizacja: 2014-04-25 23:57:53, Odsłon: 3152

Średniowieczne łaźnie to swoista obyczajowość wpleciona w rytm życia miejskiego.

W zamierzchłych czasach jedyną kamienną budowlą Bystrzycy Kłodzkiej był kościół parafialny oraz wieża wójtostwa i otaczające miasto mury obronne z bramami i basztami, wzniesione w 1319 r. staraniem ówczesnego wójta Jakuba Rückera. Wewnątrz obwarowań mieścina stwarzała wrażenie wioski: domy mieszczan budowane były z muru pruskiego i drewna, kryto je zaś słomą lub gontem, a wystające ponad parter pięterka tworzyły podcienia. Nic więc dziwnego, że Bystrzycę wielokrotnie trawiły pożary, skoro nawet dymniki i przewody kominowe sporządzano z drewna. Okres ożywionego ruchu budowlanego nastąpił dopiero na przełomie XVI i XVII w., kiedy to co bardziej zamożni mieszczanie wznosili przy Rynku okazałe domostwa, najczęściej już murowane.

Przy większości budynków znajdowały się obory i stodoły, a świnie, których chlewy dla większej wygody umieszczone były tuż przy ulicach, w ciągu dnia wraz z ptactwem domowym taplały się w miejskim błocie. Nie tylko na podwórzach, ale i przed samymi obejściami leżały olbrzymie kupy gnoju, usuwane jedynie z okazji różnych świąt, dni uroczystych lub nadzwyczajnych odwiedzin miasta przez ważnych dostojników. Rada miejska zarządzała wówczas generalne porządki, nieco dziwne, bowiem podczas nich mieszkańcy wszelkie brudy i nieczystości wylewali przez okna na ulicę. Nie w smak to było wielu rajcom (niechybnie tym, którym przytrafił się nagły „prysznic”), skoro jeszcze w 1610 r. uskarżali się na ten fakt. Na Rynku porośniętym bujną trawą pasły się krowy, kozy i świnie, aż do początku XVII w., kiedy to ustanowiono komunalnych pasterzy i świniopasów, aby codziennie rano wyprowadzali cały ten „ogród zoologiczny” na łąki czy też wygony poza mury miejskie.

Niechlujny wygląd Bystrzycy nie wpływał wszakże ujemnie na utrzymywanie higieny osobistej przez jej mieszkańców. Miasto pozostawało brudne – ludność czysta. Wydawać by się mogło, że zapotrzebowanie na zakłady kąpielowe było powszechne, skoro łaźnie wójtowskie potwierdzone są źródłowo już w latach 1319 i 1416. W 1400 r. dzięki dobroczynnym datkom założono przed miastem bezpłatną izbę kąpielową dla chorych i ubogich, zwaną „łaźnią dusz”. Ta groteskowa nazwa pochodzi zapewne stąd, iż korzystających z niej w poniedziałki biedaków, zobowiązywano do odmawiania modlitw za dusze zacnych fundatorów. Należące początkowo do wójta przybytki, z biegiem czasu przeszły na własność gminy, która dzierżawiła je cyrulikowi. Było to zarazem miejsce, gdzie mężczyźni strzygli się lub golili, a przy okazji także i lecznicze upuszczanie krwi poprawiało (co niektórym) samopoczucie. Średniowieczne łaźnie to swoista obyczajowość wpleciona w rytm życia miejskiego. Już w 1361 r. świdniccy krawcy postanowili, że „każdy czeladnik winien chodzić ze swym mistrzem do kąpieli, a nie wysyłać innego czeladnika; jeżeli jakiś mistrz swemu czeladnikowi na to pozwoli, ten będzie winien cztery funty wosku”. Wśród rzemieślników było w zwyczaju, aby w sobotnie wieczory regularnie brać gorącą kąpiel, zaś w domowym inwentarzu nie brakowało prześcieradeł i ubrań łaziebnych.

Spoglądając na to z drugiej strony, „termy” te stanowiły zarazem miejsce ulubionych spotkań (o nie zawsze jednoznacznej sławie) i „gniazdko” dla poufnych schadzek, gdzie panowała daleko posunięta swoboda obyczajów. Pobyty tutaj trwały zazwyczaj wiele godzin, a mocząc w kąpieli swe „utrudzone” ciała oraz soczyście plotkując, mieszczanie omawiali wszelkie wydarzenia, jedząc przy tym i tęgo pijąc.


/ / /