Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Pomnik techniki - Belka Gerbera (fragment), Opole
Zdzisław K.: Za pomnikiem kontenery standardu Innofreight używane do wożenia koksu do pieca w Eisenhüttenstadt należącego do ArcelorMittal.
Euro 2012 we Wrocławiu, Wrocław
Tomen: Powinno być "na placu przed dworcem ...". Prośba do Admina o korektę opisu, bo autor już się nie loguje.
ul. Szajnochy Karola, Wrocław
MacGyver_74: Nie musisz usuwać. Nad zdjęciem, po lewej stronie jest ikona "Edycja". Możesz podmienić.
Zakłady Persan Polska, ul. Krakowska, Wrocław
Zdzisław K.: Kadry nie do powtórzenia. Już historyczne zdjęcia. Obok jest tajemnicza działka na którą zwożone są od kilku lat gruzy, i dziwne materiały budowlane. Z niewiadomym przeznaczeniem?
Zajazd Pod Złotym Lwem, ul. Główna, Bardo
Hellrid: Haagstrasse, to początek ulicy Kolejowej zaraz za mostem.
Bardo
Hellrid: Dopisałem nazwy ulic archiwalnych.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Hellrid
Rob G.
atom
Rob G.
Alistair
atom
atom
atom
atom
atom
atom
atom
LukaszGrzelik
atom
atom
atom
atom
atom
atom
Danuta B.
Alistair

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Z cyklu moja „V”- Zabawy uliczne 1
Autor: maras°, Data dodania: 2013-08-11 21:06:35, Aktualizacja: 2013-08-11 21:06:35, Odsłon: 4787

Elżbieta przysłała mi taki kolaż mówiący o „patologii” naszego dzieciństwa.
 
 
 

 


/ /
maras | 2013-08-11 21:08:03
Zabawy uliczne - kolejne opowiadanie Zoni. Polecam!
wilk.wroclaw | 2013-08-11 22:13:56
No to ja znów zaryzykuję i zabłysnę dzieciństwa swego kreatywnością. Ja się wychowałem na blokowisku ( wiem, że powinno się powiedzieć, że w blokowisku, chyba, ale ja się wychowałem na :) ) Kozanów, w latach 80tych, gdy się wprowadziliśmy, był jednym wielkim placem budowy, w jednej bramie mieszkali już ludzie, drugą wykańczano, trzecią stawiano, czwartą dopiero planowano, etc. Druty zbrojeniowe, wszędzie były druty zbrojeniowe. Miały kilka zalet, gdy używało się ich zgodnie z zasadami jakiejś zabawy, ale bardzo przeszkadzały, głównie niszcząc piłki. Takie do nogi, z ówczesnego polsportu, z łatkami w kształcie rombów czarnych i białych, mieliśmy ich wiele, wśród kolegów, ale często pękały zahaczone o drut, dętka pękała również, i z piłki pozostawał flak. I tu zaczynała się szatańska zabawa – flaki piłek zbieraliśmy z całego podwórka. Od mamy z kuchni trzeba było już tylko zabrać nóż ( 5 latki nie miały jeszcze finek, nie pozwalali nam ) . Pękniętą łatkę i jedną obok wycinało się, delikatnie, by wydobyć z pozostałości po piłce wnętrzności. Po wyjęciu dętki należało znaleźć gruz, jego też było dużo. Więcej nawet niż prętów zbrojeniowych. Gruz z chirurgiczną precyzją umieszczaliśmy w piłce, wypychając ją do pełna, do rozmiarów i kształtu normalnej piłki – na koniec uzupełniając piaskiem. Z taką piłką ( ciężko się ją niosło, była naprawdę trudna w transporcie dla 5 latka ) szło się na pętlę autobusową, koniecznie ok godziny 17 lub później, bo wtedy dużo, dużo osób wracało na Kozanów z pracy. I tu trzeba było być psychologiem. Piłkę zostawialiśmy koło pętli, na trasie do sklepów i punktów usługowych. Gdy podjeżdżał autobus, właśnie psychologiczna intuicja pomagała nam wybrać z tłumu takiego pana, co to widać było, że gra lub grał w piłkę, i jak poprosimy to na pewno poda. I trzeba było krzyknąć – „proszę pana, może pan podać?!?!?!” I tu zaczynało się ryzyko, trzeba było obserwować, jak taki, zmęczony po pracy, strudzony jegomość, po tym jak usłyszał prośbę słodkich 5-latków, odnajduje w sobie siły, dziecinne emocje, bierze finezyjny rozpęd, podbiega do piłki, bierze zamach i kopie z całych sił! W tym momencie zaczynaliśmy uciekać, choć chyba niepotrzebnie, nigdy nikt z tych panów nas nie gonił, dość długo kuśtykali, kucali, knęli… A my znów szliśmy zbierać piłki po osiedlu.
zonia | 2013-08-11 22:26:41
hihii! wyzwolilam skryte wspomnienia. Ale ,może Konradzie dodam to do opowidania "grzeszki dzieciństwa", Co Ty na to? oczywiście z Twoim autorstwem.
wilk.wroclaw | 2013-08-11 22:30:55
Zoniu, z największą przyjemnością a przede wszystkim z zaszczytem :) Choć swoją drogą nigdy nie przypuszczałem, że będę się chwalił takimi kwiatkami :)
maras | 2013-08-11 23:13:03
W mojej pamięci zachowały się gry, które teraz wydają się anachroniczne. Po pierwsze odbywały się na podwórku (nie przed monitorem), a po drugie wymagały nieco zwinności i wysiłku. Nazwy były również ciekawe: Zdobywanie sztandarów, cegiełki (odmiana "chowanego"), gra w palanta, manso i inne. Teraz nawet nie wiem, czy ktoś chciałby dowiedzieć się na czym polegały... Mam zagadkę - czy ktoś wie jak grało się w MANSO?
wilk.wroclaw | 2013-08-12 23:23:06
Nie wolno było atakować gościa w uchu, chyba, że akurat postanowiło się zmienić zasady, i atakować w uchu... :))
maras | 2013-08-12 23:28:39
Zgada się, nie wolno było atakować od zewnątrz, ale jak ktoś w uchu był nieuważny i stanął za blisko linii to go można wyło wyciągnąć :)
zonia | 2013-08-12 23:33:46
Kurcze, a nie możecie jaśniej?
wilk.wroclaw | 2013-08-12 23:35:59
Ech, czasy gdy zamiast smartfona laptopa playstation quada i czegoś tam jeszcze miało się sznurek, kijki... :)
aktywna_biel | 2013-08-13 22:13:12
Manso czy manczo? Bo ja gralem w manczo...Pamietam kiedys nadepnieto mojemu koledze na ucho...podczas gry oczywiscie...
fra_mauro | 2013-08-15 21:37:01
ja także grałam w "manczo". Samo wyrysowanie pól wymagało pewnego sprytu i "obycia" z grą. Aha... oprócz gumy skakało się jeszcze w "kabel". A kapsle pamiętacie ?
cezar56 | 2013-08-13 22:39:21
Wczesne zabawy uliczne to były zimą , budowało się fortecę ze śnieżnych kul wysoką ze strzelnicami na podwórku Mieleckiej i bombardowało chłopaków z ulicy Buskiej , potem był atak frontalny i planowany odwrót do piwnic. Latem kopaliśmy bunkry , przykrywało się te doły czym popadnie i maskowało darnią , jesienią palenie ognisk i kręcenie puszek z ogniem . W manso to graliśmy pod koniec lat 60-tych i początku 70-tych . Fajnie jak w grupie przeciwnej były dziewczyny :P . One to grały w gumę całymi dniami
Czaja Leszek | 2014-05-08 20:56:39
Na mojej ulicy grało się głównie w palanta (to taka zminiaturyzowana odmiana amerykańskiego basebalu) oraz w jego bardziej prymitywną formę zwaną klipą. Graliśmy też w grę wymagającą ziemnego podłoża t.j. w państwa (nikt nie chcial być ZSRR za to każdy USA). Pamiętam też grę w noża - dobrze było mieć scyzoryk (od biedy rolę scyzoryka spełnial kawłek okrągłego w przekroju drewna z wbitym grubym drutem). Gra w noża polegała na wykonywaniu z nim różnych ewolucji ale tak, aby kazdorazowo scyzoryk wbił sie ostrzem w ziemię.Bawiliśmy się też namiętnie w wojnę - to była domena chłopców. W okolicznych gruzach nie brakowało kawałków poniemickiej broni. Wystarczyło doczepić sznurek i już się bylo uzbrojonym. W 1962 r. Rodzice kupili mi motocykl WSK 125. Wtedy też się przekonałem, jak zdradliwe były szyny tramwajowe wtopione w granitową kostkę. Zaliczyłem dwa upadki na szynach, w tym jeden przed balem maturalnym, co utrudnilo mi tańczenie z koleżankami.
flowerpower | 2014-05-08 21:03:57
Ta gra w noże to pikuty:) A w wojnę to i ja się bawiłam.
Czaja Leszek | 2014-05-18 14:36:36
Ewa, zaskoczyłaś mnie. Nie wiedziałem, że dziewczynki bawiły się w wojnę. Tak, gra w noże to pikuty - a więc to też nie byla domena chłopców :)
flowerpower | 2014-05-19 00:37:00
No niestety bawiły i to cud, że nikt nie poniósł żadnych obrażeń w wyniku wojny na kostówki, prowadzonej pomiędzy drużynami Borelowskiego i Potiebni. Kostówki pochodziły z okolicznych chodników, a właściwie z neutralnego chodnika Pierwszej Dywizji.
MaciekG | 2016-09-17 14:52:12
Trzepak u Musiałów był pod nr. 21 (pod lipą). Zdjęcie (obrócone w poziomie) pokazuje trzepak pod nr. 22. Pozwoliłem sobie poprawić zdjęcie
zonia | 2016-09-17 14:57:59
Tak kto prawda,ale nie miałam zdjęcia trzepaka nr.21, a sytuacja jest, czy raczej była, prawie bliźniaczo podobna, dlatego zdjęcie odwróciłam. Może tylko lipy zabrakło.
zonia | 2016-09-17 15:13:25
Czy to Pan?