maras
| 2013-08-11 21:08:03
Zabawy uliczne - kolejne opowiadanie Zoni. Polecam!
wilk.wroclaw
| 2013-08-11 22:13:56
No to ja znów zaryzykuję i zabłysnę dzieciństwa swego kreatywnością. Ja się wychowałem na blokowisku ( wiem, że powinno się powiedzieć, że w blokowisku, chyba, ale ja się wychowałem na :) ) Kozanów, w latach 80tych, gdy się wprowadziliśmy, był jednym wielkim placem budowy, w jednej bramie mieszkali już ludzie, drugą wykańczano, trzecią stawiano, czwartą dopiero planowano, etc. Druty zbrojeniowe, wszędzie były druty zbrojeniowe. Miały kilka zalet, gdy używało się ich zgodnie z zasadami jakiejś zabawy, ale bardzo przeszkadzały, głównie niszcząc piłki. Takie do nogi, z ówczesnego polsportu, z łatkami w kształcie rombów czarnych i białych, mieliśmy ich wiele, wśród kolegów, ale często pękały zahaczone o drut, dętka pękała również, i z piłki pozostawał flak. I tu zaczynała się szatańska zabawa – flaki piłek zbieraliśmy z całego podwórka. Od mamy z kuchni trzeba było już tylko zabrać nóż ( 5 latki nie miały jeszcze finek, nie pozwalali nam ) . Pękniętą łatkę i jedną obok wycinało się, delikatnie, by wydobyć z pozostałości po piłce wnętrzności. Po wyjęciu dętki należało znaleźć gruz, jego też było dużo. Więcej nawet niż prętów zbrojeniowych. Gruz z chirurgiczną precyzją umieszczaliśmy w piłce, wypychając ją do pełna, do rozmiarów i kształtu normalnej piłki – na koniec uzupełniając piaskiem. Z taką piłką ( ciężko się ją niosło, była naprawdę trudna w transporcie dla 5 latka ) szło się na pętlę autobusową, koniecznie ok godziny 17 lub później, bo wtedy dużo, dużo osób wracało na Kozanów z pracy. I tu trzeba było być psychologiem. Piłkę zostawialiśmy koło pętli, na trasie do sklepów i punktów usługowych. Gdy podjeżdżał autobus, właśnie psychologiczna intuicja pomagała nam wybrać z tłumu takiego pana, co to widać było, że gra lub grał w piłkę, i jak poprosimy to na pewno poda. I trzeba było krzyknąć – „proszę pana, może pan podać?!?!?!” I tu zaczynało się ryzyko, trzeba było obserwować, jak taki, zmęczony po pracy, strudzony jegomość, po tym jak usłyszał prośbę słodkich 5-latków, odnajduje w sobie siły, dziecinne emocje, bierze finezyjny rozpęd, podbiega do piłki, bierze zamach i kopie z całych sił! W tym momencie zaczynaliśmy uciekać, choć chyba niepotrzebnie, nigdy nikt z tych panów nas nie gonił, dość długo kuśtykali, kucali, knęli…
A my znów szliśmy zbierać piłki po osiedlu.
zonia
| 2013-08-11 22:26:41
hihii! wyzwolilam skryte wspomnienia. Ale ,może Konradzie dodam to do opowidania "grzeszki dzieciństwa", Co Ty na to? oczywiście z Twoim autorstwem.
wilk.wroclaw
| 2013-08-11 22:30:55
Zoniu, z największą przyjemnością a przede wszystkim z zaszczytem :) Choć swoją drogą nigdy nie przypuszczałem, że będę się chwalił takimi kwiatkami :)
maras
| 2013-08-11 23:13:03
W mojej pamięci zachowały się gry, które teraz wydają się anachroniczne. Po pierwsze odbywały się na podwórku (nie przed monitorem), a po drugie wymagały nieco zwinności i wysiłku. Nazwy były również ciekawe: Zdobywanie sztandarów, cegiełki (odmiana "chowanego"), gra w palanta, manso i inne. Teraz nawet nie wiem, czy ktoś chciałby dowiedzieć się na czym polegały... Mam zagadkę - czy ktoś wie jak grało się w MANSO?
wilk.wroclaw
| 2013-08-12 23:23:06
Nie wolno było atakować gościa w uchu, chyba, że akurat postanowiło się zmienić zasady, i atakować w uchu... :))
maras
| 2013-08-12 23:28:39
Zgada się, nie wolno było atakować od zewnątrz, ale jak ktoś w uchu był nieuważny i stanął za blisko linii to go można wyło wyciągnąć :)
wilk.wroclaw
| 2013-08-12 23:35:59
Ech, czasy gdy zamiast smartfona laptopa playstation quada i czegoś tam jeszcze miało się sznurek, kijki... :)
aktywna_biel
| 2013-08-13 22:13:12
Manso czy manczo? Bo ja gralem w manczo...Pamietam kiedys nadepnieto mojemu koledze na ucho...podczas gry oczywiscie...
fra_mauro
| 2013-08-15 21:37:01
ja także grałam w "manczo". Samo wyrysowanie pól wymagało pewnego sprytu i "obycia" z grą. Aha... oprócz gumy skakało się jeszcze w "kabel". A kapsle pamiętacie ?
cezar56
| 2013-08-13 22:39:21
Wczesne zabawy uliczne to były zimą , budowało się fortecę ze śnieżnych kul wysoką ze strzelnicami na podwórku Mieleckiej i bombardowało chłopaków z ulicy Buskiej , potem był atak frontalny i planowany odwrót do piwnic. Latem kopaliśmy bunkry , przykrywało się te doły czym popadnie i maskowało darnią , jesienią palenie ognisk i kręcenie puszek z ogniem .
W manso to graliśmy pod koniec lat 60-tych i początku 70-tych . Fajnie jak w grupie przeciwnej były dziewczyny :P . One to grały w gumę całymi dniami
Czaja Leszek
| 2014-05-08 20:56:39
Na mojej ulicy grało się głównie w palanta (to taka zminiaturyzowana odmiana amerykańskiego basebalu) oraz w jego bardziej prymitywną formę zwaną klipą. Graliśmy też w grę wymagającą ziemnego podłoża t.j. w państwa (nikt nie chcial być ZSRR za to każdy USA). Pamiętam też grę w noża - dobrze było mieć scyzoryk (od biedy rolę scyzoryka spełnial kawłek okrągłego w przekroju drewna z wbitym grubym drutem). Gra w noża polegała na wykonywaniu z nim różnych ewolucji ale tak, aby kazdorazowo scyzoryk wbił sie ostrzem w ziemię.Bawiliśmy się też namiętnie w wojnę - to była domena chłopców. W okolicznych gruzach nie brakowało kawałków poniemickiej broni. Wystarczyło doczepić sznurek i już się bylo uzbrojonym. W 1962 r. Rodzice kupili mi motocykl WSK 125. Wtedy też się przekonałem, jak zdradliwe były szyny tramwajowe wtopione w granitową kostkę. Zaliczyłem dwa upadki na szynach, w tym jeden przed balem maturalnym, co utrudnilo mi tańczenie z koleżankami.
Czaja Leszek
| 2014-05-18 14:36:36
Ewa, zaskoczyłaś mnie. Nie wiedziałem, że dziewczynki bawiły się w wojnę. Tak, gra w noże to pikuty - a więc to też nie byla domena chłopców :)
flowerpower
| 2014-05-19 00:37:00
No niestety bawiły i to cud, że nikt nie poniósł żadnych obrażeń w wyniku wojny na kostówki, prowadzonej pomiędzy drużynami Borelowskiego i Potiebni. Kostówki pochodziły z okolicznych chodników, a właściwie z neutralnego chodnika Pierwszej Dywizji.
MaciekG
| 2016-09-17 14:52:12
Trzepak u Musiałów był pod nr. 21 (pod lipą). Zdjęcie (obrócone w poziomie) pokazuje trzepak pod nr. 22.
Pozwoliłem sobie poprawić zdjęcie
|
||||||||||||||||||||||