|
-
-
-
-
-
-
Zdarzył się w moim życiu moment zwariowanej odwagi. Byłam zdeterminowana do tego stopnia, że brałam udział, jako główna postać na spotkaniach z ludźmi, tak zwanych autorskich. Na jednym z nich prezentowałam swoją wcale nie radosną twórczość literacką. (...)
-
Ulica Mielecka, patrząc od strony przystanku tramwajowego, po lewej stronie została zbombardowana i pozostały po tym ogromne leje, górki i dołki...
-
W marcu 2013 roku, przy dojmującym zimnie i nieomal trzaskających mrozach nieskładnie mi idzie pisanie o lanym poniedziałku. Brrrrr!
-
Co wchodziło w podstawowe wyposażenia ucznia? Zaczynało się wszystko od legitymacji.
-
Po remoncie pod „szóstkę” na parter, sprowadziło się młode małżeństwo - Jasiu i Irena Rąpałowie z trzyletnim Kajtkiem.
-
Tak dzisiaj z lotu ptaka wygląda podwórko naszej szkoły. Nie zachowały się inne zdjęcia tego miejsca, tylko to jedno z klasą mojej siostry, zapewne z roku 1955.
-
Szukając zdjęć potrzebnych do zilustrowania opowiadania o radiu trafiłam na zdjęcie i komentarz do niego, a na zdjęciu był znany wrocławski radiowiec sportowy i lekarz zarazem, Andrzej Koziorowski.
-
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam jak to było z obchodami pierwszomajowymi, bo to nie leży w granicach moich zainteresowań.
-
Nie wierzę, po prostu nie wierzę, aby moje pokolenie jak i młodsze nie wiedziało, kim był Stanisław Królak.
-
Gdy weszli do Lwowa Niemcy „moi” dowiedzieli się, że byli w następnej kolejności przeznaczeni na wywózkę na ”białe niedźwiedzie’.
-
Kiedy kwietniem 1944 roku moi zjechali do Brzozowa, musieli szukać schronienia u znajomych, bo nasz dom, najpierw był siedzibą gestapo...
-
Tak, pierwszy sklep, który pamiętam, to ten na Przodowników Pracy, po schodkach w dół, małe pomieszczenie zawsze pełne ludzi.
-
Kiedy się urodziła we Lwowie w 1937 roku nastał czas, może nie prosperity moich Staruszków, nie mniej jednak łatwiejszego życia.
-
Zaraz po wojnie trudno było o papier. To znaczy było go pełno, ale zazwyczaj w postaci poniemieckich druków.
-
Nigdy w swoim dorosłym życiu nie zaznałam takiej magii Świąt Bożego Narodzenia jak w dzieciństwie na Połanieckiej.
-
W 1981 roku wyszły dwa wydania gazety „Wrocław 1945” i „Wrocław 1946”. Niestety jeszcze w wiadomych czasach, więc zawarte w nich przedruki zdecydowanie są „po linii i na bazie”.
-
Dziwnie się plączą wspomnienia. Te najodleglejsze. Migoczą w pamięci obrazy, a tak trudno nadać im konkretny kształt.
-
Linia tramwajowa Grabiszynek-Powstańców Śląskich została otwarta 26 maja 1948 roku.
-
Kto z dzisiejszych wrocławian pamięta, że „14”-tką dojeżdżało się aż do Rynku, aby tam wysiąść i iść do Domu Towarowego SDH „Feniks”, a w nim przy odrobinie szczęścia można było wskoczyć na jedyne ruchome schody, które znałam, i wyjechać nimi „aż” na I piętro?
-
Ale się porobiło. Jakiś czas temu wjeżdżając do Wrocławia zobaczyłam jak spod wiaduktu przy „radiu” wyłonił się tramwaj nr 6 i zdębiałam.
-
Gdy Tato zawalił drugi rok na „Technice” polibudy lwowskiej sanhedryn rodzinny orzekł, że jak gamoń to do woja.
-
Krucza. W czasie wojny najbardziej ucierpiała najstarsza część ulicy, zabudowana głównie dużymi i bogatymi kamienicami.
-
Ulica Mielecka, patrząc od strony przystanku tramwajowego, po lewej stronie została zbombardowana i pozostały po tym ogromne leje, górki i dołki, które z czasem ludzie wydeptali w sploty ścieżek.
-
W czasie II wojny światowej zabudowa ulicy została w znacznym stopniu zniszczona.
-
Upieram się w moim pisaniu przy tej nazwie ulicy jakby to było godne lepszej sprawy, ale po prostu ul. Świerczewskiego i ul. Piłsudskiego, to dwa różne czasy i w pewnym sensie dwie różne ulice.
-
Ulica prowadząca od południowo-wschodniego narożnika Rynku na południe należy do najstarszych we Wrocławiu. …
-
Wraz z pójściem do szkoły rozszerzył się mój świat poznawania nowych koleżanek i kolegów.
-
O! Matko! Co to był za dzień. Że ja go przeżyłam to doprawdy cud.
-
A niech to dunder świśnie! Dwa miesiące temu dałam wszystkie książki wydane w latach czterdziestych ubiegłego wieku do zgilotynowania.
-
Nie miałam jakoś specjalnego miru do sportu.
-
Minęło więcej niż 100 lat od momentu, gdy aparat fotograficzny i fotografia zaczęła towarzyszyć mojej rodzinie.
-
Przeglądając stronę internetową Hydralu trafiłam na zdjęcia sprzed wojny kina Capitol.
-
Czy pamiętacie wyjazdy za granice sprzed 30 i więcej lat?
-
Elżbieta przysłała mi taki kolaż mówiący o „patologii” naszego dzieciństwa.
-
A niech to dunder świśnie jak ten czas nieprzytomnie mija.
-
Jak żyć pani Lolu? Jak żyć ...bez komputera?
-
W 1957 roku, kiedy to autostop został sformalizowany w Polsce, to ja byłam jeszcze małolata i nie interesował mnie ten temat.
-
Wyszłam przed chwilą na balkon zobaczyć, czym zainteresowana jest moja kotka „Śruba”, a ona, małpa jedna, szykowała się do ataku na śpiącą jaskółkę, przyczepioną do muru, nieświadomą niebezpieczeństwa.
-
Gdy wspominam zamierzchłe czasy, staje mi przed oczami obraz, a właściwie film, który w przyspieszonym tempie przesuwa mi obrazy z tamtego Wrocławia.
-
Nie, nigdy się nie przyzwyczaję i tylko przymuszona przez młode pokolenie wyduszę z siebie, że idę na ul. Hallera.
-
„Myjcie się, myjcie dziewczyny, nie znacie dnia ni godziny” – napisał Jan Izydor Sztaudynger. A jako to drzewiej bywało?
-
Zapewne mało kto pamięta, że Fontanna Alegoria Walki i Zwycięstwa na byłym pl. 1 Maja (dziś pl. Jana Pawła II) stała długo okaleczona, gdyż prawa postać pozbawiona została przez wojnę głowy.
-
Rozmawiałam przed chwilą ze znajomym o tym, że może mi się w końcu pomysły na opowiadanie skończą. Hmm… Może tak być! Ale jak to kończył swoją piosenkę Wiesław Gołas?
…
Jakby nam kiedyś tego zabrakło,
Nie... nie zabraknie...
-
Specjalnie nie przepadam za piwem, ale gdy zobaczyłam szklanice apetycznego trunku i z pełną determinację Marka, broniącego jej przed zachłannym wzrokiem, a właściwie pragnieniem
-
Prawdę mówiąc nie bardzo wiem jak to dawniej bywało, jak funkcjonowały banki.
-
Trzy tygodnie trwał w mojej chałupinie remont.
-
Zachęcona bardzo życzliwymi wpisami Kolegów z portalu Wratislaviae Amici siadłam do pisania z wielką przyjemnością.
-
W życiu, no w życiu nie przyznam się do moich grzechów młodości.
-
Projektantami „mojej”szkoły byli architekci Richard Plüddemann i Karl Klimm.
-
Dostałam kilka dni temu takiego maila
-
Z oczywistych względów nie mogę pamiętać pokazu mody w maminej szkole Przemysłu Odzieżowego.
-
Jedno z najmilszych wspomnień to cudowne podróżowanie sankami ciągniętymi przez psa.
-
No, dobradobradobra, jak mówi moja mała wnuczka. Coś z współczesnego. Choć właściwie to już historia.
-
Już, bo w 1509 roku zwyczaj przyozdabiania iglastych drzewek na czas Bożego Narodzenia musiał być znany, skoro sam Łukasz Cranach Starszy umieścił takie drzewko na swoim obrazie.
-
Nie całkiem po obiedzie, bo okres śpiewania kolęd trwa do drugiego lutego i jest to najprzyjemniejszy czas związany z Bożym Narodzeniem, bez względu na zaawansowanie w religię katolicką.
-
Wcale, a wcale nie były moim Rodzicom zbytki w głowie, gdy dostali w 1954 roku, zaraz po skończonym remoncie naszego domu, pismo informujące ich, że mają ”zbytek mieszkaniowy”.
-
Ze mną jest troszkę tak jak w tym kawale o góralu
-
Ciekawe kto dzisiaj pamięta Jerzego Ofierskiego vel Sołtysa Kierdziołka?
-
Już połowa stycznia minęła, a zimy jak nima tak nima.
-
Moim jedynym ideałem mężczyzny był Tato.
-
Nie, nie od Bacha a od zdjęcia ul. Młodych Techników (strona na Hydralu niech będzie błogosławiona na wieki) z połowy lat trzydziestych.
-
Mój mąż próbując wiertarkę pozostałą jeszcze po moim ojcu „wywalił korki”.
-
Mocno , bardzo mocno, parafrazując cytat z „Przemian” Owidiusza „aurea prima sata est aetas - złoty był ów pierwszy wiek”, można napisać: „aula nasza była prima”.
-
Połaniecka, magiczne miejsce mojego dzieciństwa.
-
Lubię swojego obecnego ślubnego. Jest w niektórych sytuacjach nieodzowny, powiedziałabym nawet pożądany… na przykład, gdy trzeba umyć samochód.
-
Szukałam w moim archiwum jakiegokolwiek ”programu” teatralnego, aby przypomnieć sobie imię ojca mojego szkolnego kolegi, a trafiłam na lornetkę teatralną jeszcze ze Lwowa.
-
Zdarzyło się, w ubiegłym roku, że stałam w korku przed światłami na ul. Mieleckiej.
-
„14-stka” rozpoczęła swoją tramwajową pracę z pętli na Grabiszynku, dalej jechała przez Przodowników Pracy, Powstańców Śląskich do Rynku - 26 maja 1948 roku.
-
Książki towarzyszyły mi od kołyski. Głównie horrory.
-
Ciekawe, w dziesiątkach listów jakie pozostały mi po rodzinie, nie ma ani jednego gdzie płeć, kiedyś zapewne piękna, nawiązywałaby do wspomnień.
-
…Więc proszę ty swój gust
Zrewiduj jeszcze raz
Jeszcze raz…
Jeszcze raz?
-
Na ulicy Gajowej były pluskwy.
-
Niedawno dowiedziałam się, że zmarł Tadeusz Chyła, malarz z wykształcenia
-
Czy pamiętacie film polski z 1948 roku „Skarb”?
-
Coraz częściej pocieszam się, że moja szklanka ciągle jest do połowy pełna.
-
Prezentacja twórczości Nyskiej Grupy Artystycznej
-
Na rogu Kruczej i Stalowej długo po wojnie stał wielki słup ogłoszeniowy.
-
Ślady wojny, a właściwe rany po niej, powoli się bliźniły, bardzo powoli.
-
Na studiach na PWSSP, na drugim roku miałyśmy przedmiot ”Przysposobienie wojskowe”.
-
Patrzę na zdjęcie lotnicze zniszczonego wojną Wrocławia.
-
Wypalony Wrocław widziany z lotu ptaka, przypomina mi plaster miodu, zrobiony przez mechaniczne pszczoły.
-
Na jednej ze stron internetowych takie ukazało się ogłoszenie.
-
Jak to dobrze, że znowu pada deszcz.
-
Myślałam, że nigdy nie przyzwyczaję się do nowych nazw ulic, a jednak …jedynie Hallera ciężko przechodzi przez moje usta.
-
Dość dawno temu, w rozmowie, jednej z pierwszych, z nowo poznanym wirtualnym kumplem, mówię do niego:
-Chciałam cię zaprosić do kina.
-
"Przeklnę cię i Twoje wiarołomstwo..."
-
Pomyśleć, że w drugiej połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, wyruszaliśmy z całą klasą ...
-
Kończąc zajęcia na ul. Traugutta czasami zdarzało mi się przejść dwa kroki na ul. Worcella
-
Dzisiaj chodząc po wrocławskim Rynku trudno sobie wyobrazić jak wyglądał przed wojną, jak i po niej.
-
PDT, czyli Pedet… to Pedet i tak już mi zostanie.
-
Chodząc po Nankera, bo tak się mówiło, nie po placu Biskupa Nankera a po Nankera
-
Ale się naszukałam w internecie za tą piosenką śpiewną przez Gretę Keller
-
Gdy zobaczyłam pierwszy raz zdjęcie (to z lotu ptaka) kościoła św. Karola Boromeusza z 1934 roku, to mnie normalnie zamurowało.
-
Gdzie był Motomozbyt we Wrocławiu na początku lat siedemdziesiątych? Nie pamiętam.
-
Za nic nie mogę sobie przypomnieć, do kogo jeździliśmy (z chłopakiem, na motorze) na dłuuuugą ulicą Krakowską, aby skręcić w prawo, na Księże Małe.
-
W któryś z weekendów sierpnia tego roku, znajomi jadąc do nas autostradą A4 stracili więcej czasu czekając w kolejce do bramek na możliwość wjazdu, niż na sam dojazd do naszego domu.
-
Na ul. Krakowskiej do dzisiaj istnieje punkt skupu złomu.
-
Cmentarza przy ul. Grabiszyńskiej, tego zaraz po wojnie, nie pamiętam.
-
Zjazd z autostrady, ten z Opola, zmienił się dopiero jakieś ćwierć wieku temu.
-
Aula Leopoldyńska, chyba nie ma we Wrocławiu osoby, która by nie znała tej najbardziej reprezentacyjnej, barokowej sali Uniwersytetu Wrocławskiego.
-
Mało, kto pamięta, że ogromny budynek z czerwonej cegły, przy ulicy Kruczej, długie lata
w swoich podwojach mieścił dwie szkoły.
-
Ul. Jemiołowa przed wojną Yorckstrasse, szeroka ulica po obu stronach zabudowana dostojnymi kamienicami.
-
Pierwszym moim zdjęciem z centrum miasta jest to z Rynku.
-
Na Połanieckiej zawsze były z nami koty. Ech! Byłam kocią mamą.
-
Duszniki-Zdrój (Reinerz) – miasto i gmina uzdrowiskowa w województwie dolnośląskim,
w powiecie kłodzkim.
-
Gdy mieszkałam na Połanieckiej zimy były mi niestraszne.
-
Na zdjęciu lotniczym z około 1930 roku, nie ma jeszcze mojego domu.
-
Stoję w oknie mieszkania na Połanieckiej i patrzę w głąb ulicy Tarnobrzeskiej.
-
Dom towarowy na rogu ul. Świdnickiej i pl. Kościuszki, trzy pokolenia będą nazywać inaczej.
-
Ulica 9 Maja we Wrocławiu. Na Sępolnie. Przed wojną nazywała się Hindenburgstrasse.
-
Liczyrzepa po niemiecku Rübezahl, to legendarny Duch Gór Karkonoszy.
-
Prawdę mówiąc, to moje wszystkie szkolne wycieczki trochę pozlewały mi się w jedną całość
-
Kurza melodia, kto by pomyślał, że przedwojenna uliczka Jatki, stanie się kiedyś jednym z ciekawszych punktów Wrocławia
-
Wacław, kolega z WA, napisał na forum w komentarzu do jednego zdjęcia, że gdy był młody, to do dziewcząt w okularach nie miał specjalnego miru, a teraz sam nosi ”protezy”.
-
Z książki pana Zygmunta Antkowiaka „Ulice i place” wydanej w 1970 roku, dowiedziałam się, że ulica Gajowicka kiedyś ciągnęła się od ul. Kolejowej do ul. Racławickiej
-
Kiedyś, już dość dawno temu, zadzwonił do mnie kolega mojego pierwszego męża.
-
Niektóre obrazy wyniesione z dzieciństwa są tak mocne, że tłumią obraz rzeczywisty.
-
Na ostatnim spotkaniu WA otoczyli mnie „chłopcy” z Grabiszynka i pytali czy pamiętam…
-
Grupa Skifflowa „No To Co” – utworzona przez Piotra Janczarskiego
-
Pierwszy wrocławski adres mojego Taty to ul. Kościuszki 33.
-
Słup ogłoszeniowy na ul. Mieleckiej stoi jak stał.
-
Marek Grechuta –
…ważę ciężary, o jakich nie myślał żaden cezar świata
-
Po szkole, z reguły, wracałam do domu drogą okrężną przez ul. Wróblą.
-
Tramwaj jedzie ulicą Zaporoską w kierunku pl. Powstańców Śląskich
-
Nawet sobie nie zdajemy sprawy jak wielki wpływ na język polski miała łacina.
-
Tadziu spod dziesiątki ulicy Tarnobrzeskiej, wędrując do mnie, po drodze zgarniał Edzię i już we trójkę wędrowaliśmy do Bolka na ulicę Kolbuszowską.
-
Gdy moja prababcia Emilia wydała córki dobrze za mąż, miała więcej czasu dla siebie.
-
W 1913 roku w Jagielnie urodził się Edmund Osmańczyk, wybitna postać związana z Opolem, poseł na Sejm
i senator ziemi opolskiej.
-
Ulica Połaniecka, Mielecka i Krucza to pierwsze ulice, po których samodzielnie wędrowałam do szkoły.
-
Opole jedno z najstarszych miast Śląska.
-
W książce o Cieplicach Zbigniew Franczukowski wyjaśnia jakie były początki tego miasta.
-
Nowy Targ, lato 1967 roku. Lubię to zdjęcie.
-
Mieszkaliśmy od pół roku, mniej więcej w Nysie, gdy Rodzice kupili nam telewizor
-
Pierwsze zapisy o powodziach, na ziemiach polskich pochodzą z 988 roku.
-
Kiedy sprowadziliśmy się na Aleję Wojska Polskiego w Nysie, nasz dom był zawłaszczony przez całe tabuny myszy.
-
W szóstym numerze Nyskich Faktów Krzysztof Strauchmann umieścił ciekawy artykuł, swojego autorstwa, pod tytułem „ Wielka wyprawa aptekarza z Nysy”
-
Ulica Świdnicka, początek XX wieku.
-
Od kiedy pamiętam na tarasie mieszkania przy ul. Połanieckiej, stała oparta o ścianę płyta erekcyjna
-
„Czy to bajka, czy nie bajka, Myślcie sobie, jak tam chcecie…”, tak wypada mi zacząć opis pod zdjęciem z maja 1946 roku.
-
Jeszcze raz wrócę na ul. Podwale.
-
Terenu po lewej stronie ulicy Powstańców Śląskich, patrząc od strony miasta, właściwie nie pamiętam.
-
Legitymacja nr 826 wydana 1 września 1946 roku, mojej Mamie, miała taki niski numer
-
Po śmierci Mamy, gdy likwidowałam piwniczne szpargały w starych Ojca narzędziach, znalazłam jego książeczkę wojskową.
-
Skrzyżowanie ul. Gepperta z ul.Szajnochy pamiętać będę jako miejsce bolesnego przeżycia.
-
Wrocławianie pierwszy raz mogli zobaczyć ruchomy obraz rok po pierwszej prezentacji tego cudu techniki, czyli w 1896 roku.
-
Sztab Śląskiego Okręgu Wojskowego i kino OKO pozostanie w mojej pamięci, jako miejsce mojego pierwszego balu - we Wrocławiu.
-
Ulica Sokola. Tyle razy ją mijałam idąc do koleżanki na ul. Racławicką, a nie zachowała się zupełnie
w mojej pamięci.
-
Masz ci los! Zdjęcie wejścia do „Monopolu” od strony ul. Świdnickiej całkiem zburzyło wiarę
w moją pamięć.
-
Do głowy mi nie przyszło stawiając pierwszy krok na peronie nyskiego dworca, że dopuszczę się zdrady mojego ukochanego Wrocławia i zostanę w tym opolskim miasteczku na zawsze.
-
Na rogu Przodowników Pracy i Powstańców Śląskich, za moich czasów był sklep
z telewizorami. A dzisiaj .. apteka!
-
Połaniecka nr 4, rok 1948.
-
Kiedy już na dobre zadomowiliśmy się w 1949 roku przy ul. Połanieckiej, Tato z Mamą już jako tako zdążyli uporządkować zejście z tarasu do ogrodu.
-
W czasach mojej podstawówki nie przypominam sobie, aby ktoś z kolegów dojeżdżał do szkoły tramwajem.
-
Dla mnie ul. Podwale zaczynała się od ul. Słowackiego, a kończyła przy Pedecie.
-
Jest grudzień. Niby jeszcze jesień, ale.. kiedyś to bywały prawdziwe zimy.
-
Na negatywie z lat pięćdziesiątych zachowało się jedyne zdjęcie mojego ogrodu przy ulicy Połanieckiej
-
Wśród pocztówek pozostałych po mieszkańcach przedwojennego Wrocławia z ulicy Gajowej jest jedna z 1913 roku.
-
Przy ul. Połanieckiej mieliśmy duży ogród.
-
Zarzekałam się, że nie przywyknę do nowych nazw (już nie tak bardzo) ulic …a jednak
-
Ulica Świdnicka, jak pisze Zygmunt Antkowiak w książce „Ulice i palce Wrocławia”, idzie od Rynku do wiaduktu kolejowego, za którym biegnie dalej ul. Powstańców Śląskich.
-
Pierwszym lokalem otwartym w powojennym Wrocławiu był bar "Pod Jedynką”.
-
Już teraz nie pamiętam czy dwa, czy trzy lata temu został z Nysie zlikwidowany ”Manhattan”.
-
Ulica Szewska powstała w XIII wieku.
-
Nie urodziłam się we Lwowie – w nim, jeżeli nie byłam wcześniakiem, to się poczęłam.
-
Z wnętrza mieszkania przy ul. Połanieckiej z pierwszych powojennych lat, mam tylko trzy zdjęcia.
-
Jakiś czas temu pojechaliśmy na Połaniecka do mojego syna.
-
Szkoła Przysposobienia w Gospodarstwie rodzinnym I Stopnia we Wrocławiu - i ręczny dopisek - Niemieckie akta szkolne.
-
Jedyne zdjęcia jakie mam z ulicy Gajowej, przed wojną Herdeinstrasse, zrobione zostały w 1947 roku na balkonie.
-
Terra incognita –ziemia nieznana i terra cotta –ziemia wypalona- tak po łacinie mógłby nazwać Wrocław 1946 roku mój tato, kiedy postawił na jego ziemi swoje pierwsze kroki.
-
Zbudził mnie dzisiaj rano specyficzny dźwięk w stylu stawianych na betonowych kaflach butelek z mlekiem.
-
Zdjęcia Wrocławia z przełomu XIX I XX wieku doprawdy są niezwykłe.
-
Gdy zostały zdjęte deski z podłogi mieszkania przy ul. Połanieckiej, aby zmienić żwir wypełniający przestrzeń między belkami i na to miejsce wprowadzić wełnę mineralną, skarbów nie znaleźliśmy.
-
Kilka lat temu poproszono mnie z rosyjskiego forum genealogicznego o zrobienie zdjęć pomnika
-
Powinnam zacząć opowiadanie od PDT-u
-
Tak się składa, że wszystko dla mnie zaczyna się od ulicy Połanieckiej.
-
Ponad trzydzieści lat, tyle, a może i więcej mają zapiski mojej siostry Bogny znalezione niedawno przeze mnie, w moim rodzinnym archiwum.
-
Na pamiątkę pobytu Wieniawskiego w Szczawnie, Towarzystwo Muzyczne i Dyrekcja Uzdrowiska ufundowały pomnik.
-
Ulicą Orlą zaczęłam chodzić dopiero w latach sześćdziesiątych.
-
Ruski rok nie byłam na ulicy Ruskiej, a może i dawniej.
-
Koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku.
-
Zapytałam niedawno mojego męża, czy wie co to są trumniaki.
-
Pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku mogłam już samodzielnie wędrować po Wrocławiu.
-
Kilka dni temu byłam we Wrocławiu.
-
Breslau, Breslau- ani razu nie pada ta nazwa w moich zbiorach licznej, rożnej korespondencji - do 1945 roku.
-
Pierwsze zdjęcie z mojej budy, wtedy jedenastoklasowego Liceum Ogólnokształcącego, przy ul. Kruczej.
-
Pogubiłam się zupełnie w zrozumieniu, jak to było z wrocławskim dworcami w pierwszej połowie XIX wieku.
-
Kotlarska, Kotlarska.. Ach! Już wiem gdzie jest ta ulica.
-
Dostałam książkę Marka Krajewskiego i Jerzego Kaweckiego „Umarli mają głos- prawdziwe historie”.
-
Jest takie zdjęcie na stronie WA sali gimnastycznej z mojej szkoły przy ulicy Kruczej.
-
Na tarasie naszego mieszkania przy ulicy Połanieckiej, od kiedy pamiętam, stał „pionier”
-
We wczesnym dzieciństwie nie zapuszczałam się sama na ulicę Jemiołową.
-
W latach osiemdziesiątych często wpadałam do mamy do Wrocławia.
-
Remont dachu mojego nyskiego domu (do spółki z sąsiadami z parteru) trwa.
-
Prawdopodobnie do 1947 roku nikt się moi domem przy ulicy Połanieckiej nie interesował.
-
Mama przywiozła mnie do Wrocławia w wózku spacerowym, jeszcze lwowskim, po mojej siostrze Bognie.
-
Na portalu WA ukazało się zdjęcie kamienicy, właściwie jej fragment z ulicy Łódzkiej nr 36.
-
W moim życiu są trzy ważne miasta. Lwów, Wrocław i Nysa.
-
Kiedy to zdjęcie mogło być zrobione? Stoi już pomnik Gebharda Leberechta Blüchera odsłonięty w 1827 roku.
-
„Komu bije dzwon” lektura mojej młodości.
-
Spytałam mojego męża:
- Gdzie w latach pięćdziesiątych kupowaliście chleb?
-
Na portalu WA zostało zamieszczone zdjęcie z cmentarza w Prusach.
-
Kiedy to było? Czas tak szybko płynie, że wydawać by się mogło, że wczoraj, a to już chyba cztery lata temu.
-
Jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku stał zdezelowany słup ogłoszeniowy na rogu ulicy Kruczej i Stalowej.
-
Ostatnio mojego niespełna dwuletniego wnuczka fascynują szklane kulki.
-
Dawno temu, chyba pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, moja siostra Bogna przywiozła w plecaku z rajdu po Sudetach trzy, a może cztery kamienie.
-
Po nyskim cmentarzu św. Rocha zostało tylko kilkanaście płyt z napisami wmurowanymi w ścianę kościółka, a reszta cmentarza została całkowicie zdewastowana.
-
"Krok po kroku, krok po kroczku, najpiękniejsze w całym roczku - idą święta!"
-
Trzeba mieć pecha, aby się urodzić w Nowy Rok.
-
Zdarzyło się kiedyś przed piątą godziną nad ranem, kiedy na dworze jeszcze nie świtało, że prawie cała Nysa została pozbawiona energii elektrycznej.
-
Nad moim, nyskim mieszkaniem mąż zrobił mi ze strychu pracownię.
-
„Krótsza” połowa mojego życia wiąże się z Wrocławiem.
-
Jakiś czas temu na stronie internetowej WA ktoś umieścił zdjęcie domu w Nysie, w którym obecnie mieszkam.
-
Śniło mi się dzisiaj, że spotkałam sąsiadkę z ul Tarnobrzeskiej.
-
Ulica Garwolińska niewiele się zmieniła od czasu, gdy nazywała się Hölderlinstrasse.
-
Robienie zakupów w dzisiejszych czasach, to nie to samo, co dawniej w tak zwanym PRL-u.
-
Stare fotografie Wrocławia, jak ta zrobiona ponad wiek temu, zadziwiają do dzisiaj swoją precyzją w dokumentowaniu szczegółów nieistniejącego obecnie, w takim obrazie, miasta.
-
Na wszystkie smutki - niedziela na Głównym! Na oddech krótki - niedziela na Głównym!
-
Niech się mury pną do góry, Niech kominy mają pion..
-
Na samym początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku w maminej szkole został zorganizowany bal noworoczny dla nauczycielskich dzieci.
-
W czasie ostatnich dni II wojny światowej wrocławska sieć wodociągowa została znacznie uszkodzona, bo aż w trzech tysiącach punktów.
-
Jest takie zdjęcie na WA, z ulicy Hugona Kołłątaja, nieistniejącej już kamienicy nr 11, a na nim widać pana (tak myślę) S. Ziemblewicza.
-
Czasami wysiadałam z tramwaju na rogu ul. Podwale, aby wstąpić na ul. Sądową po koleżankę z roku.
-
W moim wrocławskim domu, gdy byłam dzieckiem, rodzice przy mnie nigdy nie mówili o polityce.
-
Szukając zdjęć zakładów porcelany w Wałbrzychu, trafiłam na dziewiętnastowieczną litografię przestawiającą jedną z hal produkcyjnych w fabryce Carla Kristera.
-
Na wrocławskiej światowej wystawie przemysłowej w 1852 roku swoje wyroby reklamował szewc
-
W połowie XIX wieku przy ulicy Schmidebrüke (Kuźnicza) pod numerem 54
-
Polanica, Polanica…Pisanie przeze mnie o tym uzdrowisku w sytuacji, gdy pan Zbigniew Franczukowski wydał książkę - album pod tytułem „Polanica-Zdrój”, jest pewnego rodzaju świętokradztwem.
-
Od wielu lat wjeżdżałam do Wrocławia od strony autostrady.
-
Ostatni czas to urodzaj na wnuki.
-
W 1946 roku zamieszkaliśmy na Herdainstrasse, jeszcze Herdainstrasse 72, drugie piętro.
-
Na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku przy ulicy Kruczej (między Mielecką, a Tarnobrzeską) został oddany do użytku pierwszy w mojej okolicy sklep samoobsługowy.
-
W listopadzie 1945 roku pojawił się we Wrocławiu krakowski malarz Eugeniusz Geppert, chyba już wtedy profesor.
-
Czerwiec to miesiąc czereśni.
-
Po II wojnie światowej, kiedy nieomal pół Polski leżało w guzach, z niemiłosiernie zdruzgotanego Wrocławia wywożono miliony cegieł, do równie zniszczonej Warszawy.
-
Moja siódma klasa kończyła „V”, jako szkołę jedenastoklasową.
-
W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku rozpoczęłam naukę.
-
Pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku moi rodzice sprowadzili się na ulicę Połaniecką.
-
Dla mojego pokolenia (prawie na wymarciu) Hala Stulecia, to Hala Ludowa, ul. Hallera to Przodowników
(i to bez Pracy), a Renoma to Pedet. Pedet i już.
-
Czternastego grudnia 1962 roku siedzieliśmy całą rodziną przed telewizorem jak zaczadzeni.
-
W maju 1945 roku w ekipie pierwszego polskiego prezydenta miasta - Bolesława Drobnera, przyjechał do Wrocławia Mieczysław Kofta (razem z żoną i synami Mirkiem i Januszem - późniejszym Jonaszem).
-
Pierwsze biuro podróży, jakie zapamiętałam w tamtym powojennym Wrocławiu, to Orbis przy ulicy (wtedy) Świerczewskiego.
-
W książeczce wydanej w 2003 roku z okazji 55-lecia mojej szkoły napisano
-
Na moim telefonie wyświetla się numer, bądź imię dzwoniącego do mnie. Dlatego też podnosząc słuchawkę wiem z kim za chwilę będę rozmawiać.
-
Za panieńskich czasów, moja prababcia, Emilia Nartowska, wtedy jeszcze Stankówna, przebywała we Lwowie dla edukacji
-
Był piękny dzień 17 maja 1959 roku
-
Znalazłam taką informację dotyczącą granicy czesko–niemieckiej
-
Gdyby tak można było wykasować wspomnienia… gdyby!
-
Kiedyś zielonogórskie plantacje winorośli słynęły, jako te najdalej położone na północ w Europie.
-
Niezwykle ciekawy felieton przedstawił Rebeka, na stronach WA.
-
Ulica Piłsudskiego – jak na Wrocław to stosunkowo młoda ulica.
-
Przeglądając zdjęcia z ulicy Wita Stwosza trafiłam na jedno
z początku XX wieku.
-
Czy ktoś jeszcze pamięta kawiarnię w parterze PDT-u?
-
W lipcu było kilka dni bardzo deszczowych.
-
Pałac Biskupi w Nysie. Jego historię rozpoczął w XIII wieku średniowieczny zamek, a właściwie dwór o cechach obronnych.
-
Pierwszy raz na Ostrowie Tumskim byłam w drugiej połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
-
Pierwszy raz do Nysy przyjechałam pociągiem i to takim którego wagony ciągnął parowóz.
-
Minęło już ćwierć wieku od momentu, gdy kilka wrocławskich ulic zmieniło swoje nazwy, a ja ciągle do niektórych nie umiem się przyzwyczaić.
-
-
Tato we Wrocławiu pojawił się w pierwszej połowie lutego 1946 roku.
-
Bogusz Zygmunt Stęczyński nie zajął zbyt znaczącego miejsca
w literaturze polskiej.
-
Jak to się zaczęło z Wratislawiae Amici?
-
Bogusz Zygmunt Stęczyński polski zapomniany poeta oczarowany Śląskiem napisał
-
Pomyśleć, że trochę więcej jak sto lat temu moja buda, czyli szkoła autorstwa Richarda Plüddemanna i Karla Klimma
-
Po II wojnie światowej trafił ma Ziemie Odzyskane Izydor (Jan) Sztaudynger (1904-1970) satyryk, poeta, wspaniały fraszkopisarz
-
O niewielką wieś Sokołowsko w powiecie wałbrzyskim otarło się co najmniej dwóch znakomitych Polaków.
-
Od kiedy pamiętam to na wszystkie święta i uroczystości mama przyrządzała leguminę –szwedzki krem.
-
Gdy sprowadziliśmy się do Nysy na aleję Wojska Polskiego zastaliśmy po poprzednikach spory ogród, głównie warzywny, bardzo dobrze utrzymany
-
Najstarsze zdjęcie mojego nyskiego domu, nieostre i niewyraźne, pochodzi z około 1932 roku.
-
Najwcześniejsze moje wspomnienie związane z placem Tadeusza Kościuszki i ulicą Świdnicką, to długi drewniany płot biegnący od placu Kościuszki do ulicy Piłsudskiego, przystanek tramwajowy, deszcz, zimno i długie oczekiwanie na tramwaj „14-stkę”.
-
Tego roku, jak do tej pory, zima jeszcze nie pokazała swojego „wilczego pazura”, a mimo to
w mojej pracowni jest zimno.
-
Od kiedy pamiętam, to w ogrodzie przy ulicy Połanieckiej leżał ogromny kamień-głaz.
-
Prima Aprilis - pierwszy dzień kwietnia, dzień robienia żartów.
-
Dawno temu sprowadziliśmy się w Nysie na nowe mieszkanie przy alei Wojska Polskiego.
-
Cmentarz garnizonowy w Nysie powstał w 1835 roku, długo przed wojną prusko –duńską z 1864 r.
-
Wielokrotnie pisałam o pięknym Wrocławiu mojego dzieciństwa i młodości.
-
Nie mam z dzieciństwa wspomnień związanych z wrocławską dzielnicą Biskupin.
-
Nie przypominam sobie aby po wojnie Wrocław miał sklepy z meblami.
-
Każdego roku mniej więcej w okolicach stycznia nad moim domem krąży ogromne stado kormoranów.
-
We wspomnieniach z mojego wyjazdu do odległej Argentyny jest taki fragment.
-
Śpiewał Jerzy Stuhr. No i się rzuciło.
-
Zakon Werbistów został założony w 1875 roku przez św. Arnolda Janssena w Holandii.
-
W 1947 roku mieszkaliśmy we Wrocławiu, bo tam wojenna nawałnica wymiotła rodziców ze Lwowa.
-
Niedawno na opolski rynek wjechał na brązowym koniu Kazimierz I Opolski.
-
Bardzo długo na ulicach powojennego Wrocławia konie głównie obsługiwały w mieście ciężki transport.
-
Niedawno musieliśmy przeprowadzić gruntowny remont dachu naszego nyskiego domu.
-
Dawno, dawno temu, pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, przynajmniej raz w roku, starszym klasom szkoły podstawowej, lekcje zastępowała wizyta
w Muzeum.
-
Pisarzowice pod Kamienna Górą. stareńka, długa wieś wymieniona w 1305 roku jako uposażenie biskupów wrocławskich.
-
Wyczytałam właśnie, że przed II wojną światową w obecnych granicach miasta Wrocławia zanotowano aż 303 różnego rodzaju kładek, mostków i mostów.
-
Jakiś czas temu stałam w oknie wypatrując mojej „stołówki”.
-
Są takie dni w tygodniu, gdy nic mi się nie układa…
-
Pierwsza pocztówka, z datą 3.5.1918 roku, przyszła na wrocławski adres Berlinerstr.41 (Braniborska).
-
W moim dzieciństwie rodzice nigdy nie poruszali przy mnie tematów związanych z polityką.
-
W prawdzie wiem, kto budował i kto mieszkał przed wojną we wrocławskim domu przy ulicy Połanieckiej i w domu w którym obecnie mieszkam w Nysie, ale ciekawi mnie jak żyli ci ludzie?
-
Gdy odwiedzają mnie znajomi, czy to z Polski czy z zagranicy, prowadzę ich do naszego nyskiego Muzeum.
-
Wielcy znawcy historii sztuki napisali, że rysunki Friedricha Wernera, z punktu widzenia artystycznego nie są aż tak wartościowe.
-
Kilka dni temu, pod wieczór, nagle zgasło światło.
-
Na zdjęciu sat… (chciałam napisać satelitarnym) lotniczym, mniej więcej z 1948 roku
-
„Na początku był chaos, jakby jedna masa nieuporządkowana, ciężka i ciemna, mieszanina ziemi, wody, ognia i powietrza”
-
Spółdzielnie mieszkaniowe – wspólnoty mieszkaniowe. Całe pokolenia otarły się o nie.
-
W jednym z felietonów wspomniałam o tym, że piosenkę do filmu „Szatan z siódmej klasy” śpiewała Halina Kunicka.
-
Odnalazła mnie po latach przyjaciółka ze Szwecji, byłyśmy na jednym roku.
-
Niestety zaczął się sezon grzewczy.
-
Wszystkie drogi prowadzą do… nie, nie do Rzymu, prowadzą na ulicę Połaniecką.
-
Rozważania w oczekiwaniu Barbórki… Na górnictwie się nie znam, za mnie o tym odpowiedział ktoś inny
-
Franz Müller, pan mleczarz, wybudował dom w Nysie, a ja obecnie w nim mieszkam.
-
Nie wiedziałam, że we Wrocławiu jest plac św. Mikołaja.
-
Z początkiem lat pięćdziesiątych wiąże mi się jedno z najmilszych wspomnień związanych z psem
-
Andrzejki, Andrzejki i po Andrzejkach.
-
Właśnie mąż przyniósł mi paczkę opłatków. Znaczy to, że święta Bożego Narodzenia za pasem.
-
Pod koniec listopada odwiedziłam moje wrocławskie wnuczęta.
-
Niedawno przeczytałam, że zmarła Łucja Burzyńska (1924-2017).
-
Pierwszą szkołą, w której “zameldowała” się moja Mama, jako nauczycielka, była ta przy
ul. Haukego-Bosaka.
-
Mój wnuczek zazwyczaj pomaga ojcu przy domowych, męskich pracach.
-
Tuż przed pójściem do pierwszej klasy, czyli w czasie wakacji 1952 roku, zabrała mnie babcia do miasta, aby u fotografa zrobić mi zdjęcie do pierwszej mojej legitymacji szkolnej.
-
Pod papugami nawet wtedy, gdy muzyki brak
-
Przez cały okres młodości nie miałam do czynienia z wrocławskimi szpitalami.
-
Kilka dni temu w internecie trafiłam na okładkę czasopisma naukowego „Science”, wydawanego przez American Association for the Advancement of Science.
-
-
Patrzę na powojenne zdjęcie lotnicze mojej okolicy.
-
Z ulicy Legnickiej, z czasu mojego dzieciństwa, to oprócz schronu nic nie zapamiętałam.
-
W Brzozowie, w galicyjskim domu moich dziadków, solenizantowi w dniu imienin dawano różową świnkę
z marcepana z dedykacją
-
Dzięki zachowanym dokumentom wiem bardzo dokładnie, kiedy sprowadziliśmy się do mieszkania przy ulicy Połanieckiej.
-
Świebodzin, stare miasteczko na Pojezierzu Łagowskim, w historycznych granicach Dolnego Śląska.
-
Na jednym ze spotkań Wratislaviae Amici ktoś pokazał mi zwykłą, a zarazem niezwykłą rzecz.
-
Początek lutego 2019 roku zupełnie nie przypominał zimowej pory.
-
Zastanawiałam się jak połączyć internet z Wrocławiem.
-
Kiedy to było? Chyba połowa lat pięćdziesiątych kiedy do naszych przemiłych sąsiadów z Połanieckiej 2 przyjechała, a może tylko zamieszkała na kilka dni, aby nacieszyć się ogrodem, szczuplutka piękna pani.
-
Wśród licznych licznych papierów z pierwszych powojennych lat zachował się wykaz mebli, które mój tato kupił od Państwowego Urzędu Repatriacyjnego.
-
Własny dom to… nieustające pasmo remontów.
-
Nazwisko Zipser do tej pory wiązałam jedynie
z Tadeuszem Zipserem, prof. Politechniki Wrocławskiej na Wydziale Architektury.
-
Mam szczęście o ocieranie się o ludzi niezwykłych.
-
Odstani raz w Hali już Stulecia byłam?
-
Będąc we Wrocławiu wstąpiłam kiedyś do Carrfour’u, tego na Hallera
-
Od dobrych kilku lat polskie placówki muzealne raz do roku organizują tak zwaną Noc Muzeów.
-
„Kawa czy herbata” to magazyn śniadaniowy TVP nadawany na żywo w latach 1992-2013.
-
„Noce takie są upalne i słowiki spać nie dają” – śpiewała więcej niż pół wieku temu Hanka Ordonówna.
-
Proboszcz parafii św. Maurycego Ks. Paul Peikert pod koniec oblężenia Wrocławia w 1945 roku został sam w całej parafii i odważnie prowadził działalność duszpasterską i nie tylko, bo i po prostu miłosierną.
-
Nie za rzekę, ale w cieniu drzew, w ogrodzie sąsiadów spod dwójki przy ul. Połanieckiej, był mały schron.
-
Dzisiaj przy ulicy Kazimierza Wielkiego 67 ma swoją siedzibę Spółdzielnia Mleczarska.
-
Dziesiątki razy przejeżdżaliśmy przez niewielki Grodków jadąc do moich rodziców, do Wrocławia lub też od nich wracając.
-
Stary niedźwiedź mocno śpi… a śpi i to już od prawieków.
-
W 1968 roku zamieszkałam w Nysie, choć trudno to nazwać zamieszkaniem, jeszcze studiowałam
i właściwie byłam tylko gościem.
-
Prawie trzydzieści lat temu pierwszy raz wyjechałam na zgniły Zachód
-
Przeglądając stronę internetową Wratislawiae Amici trafiłam na zdjęcia sprzed wojny, kina Capitol.
-
W tym roku (2018) już po raz trzeci skusiło nas podnóże Gór Opawskich
-
Słowo daję nie wiedziałam, że moi franciszkanie z kościoła św. Boromeusza, to franciszkanie konwenturalni (czarni).
-
Już chyba nikt nie pamięta, czy w aptece na rogu ul. Mieleckiej, na lewo od wejścia, jedna ściana była wyłożona czarnymi (a może zielonymi?) taflami szklanymi
-
Pożaru kościoła św. Elżbiety z 1960 roku nie pamiętam.
-
Szukając za informacjami o hrabinie Protatius, od której wujek Tadek kupił psicę Wulli
-
Górka Pa-Fa-Wag, ileż to razy wracam do niej we wspomnieniach!
-
W 1946 roku zamieszkaliśmy na Herdainstrasse, jeszcze Herdainstrasse nr 72, drugie piętro.
-
W tym roku po raz pierwszy, od kiedy zamieszkaliśmy przy ul. Połanieckiej, nasza stara, jeszcze przedwojenna grusza poskąpiła nam owoców.
-
W jedenastej, maturalnej klasie uczyliśmy się w auli.
-
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych profesor Stanisław Nicieja, wiedząc, że mam jakieś związki rodzinne
z generałem Kazimierzem Pułaskim, zwrócił się do mnie z prośbą
-
Jeżdżąc niemieckimi autostradami często spotykałam na nich duże transportowe samochody z napisem „Alles Müller oder was?”
-
Właścicielem, tym pierwszym niemieckim, mojego domu przy ul. Połanieckiej, był inżynier Walter Keil.
-
Tfu, tfu… na psa urok, na kocie pazury…
-
Ulica Wita Stwosza, oj kiedyś się nią nachodziłam.
-
W jednej z rozmów z kolegą zapytałam go
-
Ależ to życie jest popyrtane!
-
Przed wojną przy Kürassierstr 29 (po wojnie ul. Benedykta Polaka, później Przodowników Pracy, dziś Józefa Hallera), na rogu z Gajowicką E. Weber, a właściwie jego żona prowadziła drogerię.
-
W skomplikowane meandry historii świata wprowadzała mnie w V LO znakomita nauczycielka pani Wanda Fuchsa (1928-2008).
-
Kilka lat temu za współpracę z nyskim muzeum dostałam grafikę Wernera.
-
W czasach mojego dzieciństwa, czyli dawno, dawno temu, koniec grudnia zasypywał śniegiem nieomal po kolana moją wrocławską ulicę Połaniecką.
-
Jest takie zdjęcie na stronie WA (Wratislaviae Amici) - Wrocław, ulica Mielecka, zima 1962/63, późne popołudnie.
-
W ubiegłym roku mój syn, porządkując ogród przy ulicy Połanieckiej (we Wrocławiu), przenosił w jedno miejsce wszystkie znalezione duże kamienie.
-
Gdzie też we Wrocławiu mógł być, a może jest? Cmentarz choleryczny?
-
Głowę daję, że ulica Karmelkowa jest znana połowie męskiej populacji Wrocławia, a na pewno tej
w wieku średnim i starszej.
-
W połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku rzadko zaglądałam do sklepiku przy ul Kruczej, tym bliżej wiaduktu.
-
W jednej z wrocławskich gazet z marca 1946 roku znalazłam informację, że właśnie na ulicach miasta pojawiło się „aż” 26 skrzynek pocztowych.
-
Jakiś czas temu przeczytałam we wrocławskiej prasie
-
Niemcza niewielkie miasto oddalone od mojej Nysy tylko o 58 kilometrów
-
Do stycznia 1945 roku mieszkańcom Breslau wojna wydawała się odległa, a miasto bezpieczne.
-
Najstarsze zdjęcie wrocławskiej uczelni artystycznej, dzisiejszej Akademii Sztuk Pięknych, jakie znalazłam, pochodzi z ostatnich lat XIX wieku.
-
W Nysie po wojnie tylko jedna ulica z trzech głównych wychodzących z rynku, zachowała swoją przedwojenną nazwę.
-
Wrocław, już Wrocław, zapewne maj 1945 roku, widać pogruchotany rower.
-
Nyski szpital zbudowany został przed I wojną światową.
-
Może jestem mało kumata, jak to młodzi dzisiaj mówią, ale nie bardzo rozumiem, dlaczego tak rygorystycznie obowiązuje tajemnica danych osobowych.
-
Tuż po moim dyplomie już na stałe przeprowadziłam się za ślubnym do Nysy.
-
Z tarasu przy ul. Połanieckiej do ogrodu prowadzą szerokie schody.
-
Jako smarkula często przechodziłam przez poniemiecki cmentarzyk przy ul. Wróblej.
-
Szukając za informacjami o hrabinie Protatius, od której wujek Tadek kupił psicę Wulli
-
Zdjęcie wykonano 6 maja 1962 r. na zakończeniu IX Ogólnopolskiego Rajdu Studenckiego
-
…Co nam zostało z tych lat miłości pierwszej
Zeschnięte liście i kwiat w tomiku wierszy
-
A niech to chudy Mojżesz! Jestem na głodzie nikotynowym.
-
Tacek- ksywa wzięta od nazwiska służyła mu całe studia i jako Tacka wspominają go koledzy.
-
Niedawno studenci Akademii Sztuk Pięknych z Krakowa dokonali historycznego odkrycia.
-
Pozostał mi w pamięci mocno zatarty obraz wypalonych domów przy ul. Grochowej.
-
Nie zachowało się starsze (z moich czasów) zdjęcie wiaduktu nad ulicą Przodowników Pracy.
-
Patrzę w głąb ul. Tarnobrzeskiej.
-
Mniej więcej wiem, kto mieszkał przede mną w nyskim domu przy alei Wojska Polskiego.
-
Na końcu ogrodu moich sąsiadów z ulicy Połanieckiej był, a może jest i do dzisiaj, schron.
-
Jak daleko sięgam pamięcią, to w dużym pokoju, e… źle napisałam
-
8 lipca 1997 roku, to 23 urodziny Wojtka.
-
Lotnisko na Strachowicach - na nim wylądowałam po pierwszym moim locie z LOT-em w 1967 roku.
-
W 1947 roku mieszkaliśmy we Wrocławiu, bo tam wojenna nawałnica wymiotła rodziców ze Lwowa.
-
Orzeł, czy reszka? Pach! Wypadło, że orzeł.
-
Życie, wiadomo, jest pełne niespodzianek.
-
Moje nazwisko panieńskie jest częste, primo voto niezwykle rzadkie.
-
Julius Schottländer wrocławski kupiec i filantrop w 1891 roku podarował miastu 27 hektarów na park miejski, późniejszy Południowy.
-
Siedemdziesiąt lat temu (piszę to w 2018 roku), we wrześniu 1948 roku...
-
Na wrocławską ulicę Smętną trafiłam przypadkowo szukając informacji o niezwykłej nauczycielce
z mojej budy „V” LO.
-
W 1992 roku zostało we Wrocławiu zarejestrowane Śląskie Towarzystwo Genealogiczne.
-
Obraz Wrocławia, miasta mojego dzieciństwa i młodości, coraz bardziej blaknie w mojej pamięci.
-
-
Kiedy piszę te słowa jest mniej więcej połowa października 2020 roku.
-
Nadszedł taki czas, gdy wybieganie myślami w przyszłość napawa lękiem.
-
Kilka dni temu na skutek awarii wodociągu, przez cały dzień nie mieliśmy wody.
-
Strajk - to słowo, którego w moim dzieciństwie używał tato, gdy się coś zepsuło.
-
Chyba w kwietniu 2020 roku prasa podała, że pół świata ogarnęło szaleństwo wykupywania papieru toaletowego.
-
„Zostało mi już tylko, co zostaje starym ludziom – to znaczy wspomnienia”.
-
Na portalu WA pod zdjęciem obrazu Pietera Breughla – „Pokłon Trzech Króli na śniegu”
-
Tak się złożyło, nie wchodząc w szczegóły, że ciotka mojego męża Janusza od lipca 1945 roku mieszkała
w Berlinie.
-
„Przez fotografię, jak przez furtkę czarnoksiężnika, wchodzę do krainy mojego dzieciństwa”.
-
Czas robi swoje dlatego właściwie przywykłam do nazwy aleja gen. Józefa Hallera.
-
Moje dzieciństwo i młodość wiąże się z ulicą Połaniecką, a mojego męża Janusza z ulicą Powstańców Śląskich.
-
Jakiś czas temu pojechaliśmy do Wrocławia.
-
Bardzo dawno temu zanotowałam sobie wspomnienia mamy i siostry mojego męża Janusza dotyczące ulicy Powstańców Śląskich.
-
Nie, nie, nie będzie o polityce. Do perdla z nią - jak mówiła moja pierwsza teściowa.
-
Moi rodzice sprowadzili się do mieszkania przy ulicy Połanieckiej tak mniej więcej w połowie 1948 roku.
-
Po upadku Festung Breslau do Wrocławia zaczęły napływać tłumy ludzi, którym udało się z niego uciec tuż przed oblężeniem.
-
Wojna się skończyła na początku maja 1945 roku, ale pozostawiona przez nią w ziemi śmierć do dzisiaj zbiera swoje żniwo.
-
We Wrocławiu na Sępolnie przy ulicy, nomem omen, Smętnej jest niewielki cmentarz.
-
Przeglądając zdjęcia wrocławskiego Dworca Głównego trafiłam tuż przy jego fasadzie na przedwojenny letni ogródek, rozstawione pod parasolami stoliki, a przy nich składane lekkie foteliki.
-
Od kiedy Dyrekcja (czytaj mąż) zainstalowała otwieranie bramy na „pilota” muszę rano czatować na śmieciarkę
-
Karuzela, karuzela na Bielanach co niedziela…
-
Przez długie lata połowa środka nyskiego rynku stała pusta.
-
Przez osiem lat (modne w ostatnich latach słowa) na stronie WA ukazują się moje, nie wiem jak je nazwać - powiedzmy gawędy.
-
Pierwszy raz tę piosenkę (do słów Juliana Tuwima) zaśpiewała Hanka Ordonówna.
-
Gdy rozpoczynałam studia na wrocławskiej PWSSP, to prawa strona gmachu przy placu Polskim była jeszcze w remoncie.
-
Zamek Piastów Śląskich w Brzegu, jak piszą o nim, najważniejszy zbytek miasta
-
Nieomal dwadzieścia lat temu na jakiś czas los mnie zagnał do Lubina. Jak to w piosence Osieckiej
-
W maju 2017 roku w sąsiedztwie mostu Romana Dmowskiego osunęło się zbudowane na początku XX wieku nabrzeże Odry.
-
Trafiłam w internecie na dwa zdjęcia z Nysy.
-
Niewiele pamiętam z ulicy Odona Bujwida. Nic w tym dziwnego, leży daleko od mojego dzieciństwa, czyli ulicy Połanieckiej.
-
Wrocław nawiązał partnerskie stosunki z trzynastoma miastami na świecie.
-
Zachował się w moich rupieciach jadłospis (bagatela sprzed ponad pół wieku) z wrocławskiego baru „Tempo”.
-
Po ciężkim dla nas 2019 roku, 2020 zaczął się optymistycznie i można powiedzieć kulturalnie.
-
Moja buda V przy ul. Kruczej, tak V Liceum Ogólnokształcące do połowy lat sześćdziesiątych
-
Mój mąż Janusz urodził się w Nowym Sączu w maju 1945 roku, a w sierpniu tegoż roku wraz z rodzicami odbył skomplikowaną podróż w nieznane.
-
Borek przyłączono do Wrocławia w roku 1897 i można powiedzieć, że od tego mniej więcej momentu zaczęto budować przy nowych ulicach wspaniale wille.
-
Najstarszą wrocławską fotografię, a właściwie dwie, zrobił mój tato bodajże późną wiosną 1947 roku.
-
Przy moim nyskim domu stoi okazała lipa.
-
W połowie 1949 roku już na dobre byliśmy zadomowieni przy ulicy Połanieckiej.
-
Na moim, nyskim osiedlu jest niedługa uliczka, a przy niej spora działka długo czekała na inwestora.
-
Na lotniczym zdjęciu Wrocławia (chyba z 1946 roku), widać, że basen kąpielowy przy ulicy Racławickiej przetrwał wojnę.
-
Czy pamiętam Kwaśne Źródełko (staw) przy ulicy Kruczej? I tak i nie.
-
Po największym oszustwie, dopiero co powstałego PRL-u, długo pozostały napisy na murach - 3xTAK.
-
W mieszkaniu moich rodziców przy Połanieckiej między kuchnią a łazienką mieściła się służbówka.
-
Nysa - miasto w którym mieszkam, tak jak i Wrocław zostało przez wojnę w ogromnym stopniu zniszczone.
-
Czy ja pamiętam mieszkanie na ulicy Gajowej? Mieszkaliśmy tam od połowy 1946 roku do końca 1948.
-
Nie, nic, a nic,
Nie, nie żałuję już nic
-
Głuchołazy niewielkie miasteczko 26 km na północ od Nysy.
-
W listopadzie 1945 roku Eugeniusz Geppert, już wtedy bardzo znany krakowski malarz i zarazem pedagog tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych, wyruszył z Krakowa do Wrocławia ciężarówką
-
„Z mnogości wrażeń zostały mi w pamięci tylko topole” - Sławomir Mrożek – „Baltazar Autobiografia”.
-
Połaniecka, zapewne 1948 rok, jedno z pierwszych zdjęć tego miejsca.
-
Przeglądając dziesiątki zdjęć przedwojennej Nysy, trafiłam na te związane z nyskim teatrem.
-
Na pulpicie ekranu mojego komputera „wisi” zdjęcie mieszkania moich rodziców z ul. Połanieckiej.
-
Kto by pomyślał! Już prawie pół wieku mija od momentu (a piszę te słowa w 2021 roku), gdy wprowadzono w latach siedemdziesiątych kartki na cukier.
-
Kiedy to mogło być? Hmm… tak myślę, że pod koniec lat sześćdziesiątych.
-
Jak nie urok, to przemarsz wojsk napoleońskich - mawiała moja babcia.
-
W szpitalu przy ul. Dyrekcyjnej po raz pierwszy zostałam matką.
-
Jest taki stary dowcip, zrozumiały w pełni tylko dla ludzi z okresu PRL-u
-
-
Pewnego razu zapytał mój mąż naszego młodego sąsiada
-
Moja nyska ulica, właściwie aleja, bo taką była przed wojną, z dwóch stron obsadzona lipami i kasztanami.
-
Jakiś czas temu studenci z Akademii Sztuk Pięknych z Krakowa dokonali historycznego odkrycia.
-
Szkoda, że po wojnie zmienili nazwę mojej nyskiej ulicy z alei Rocha, an aleję Wojska Polskiego.
-
W Chrząstowicach nikt nie chodzi na piechotę.
-
W czasie wakacji 2021 roku, gdy zbliżało się rozpoczęcie roku szkolnego zaczęłam zbierać materiał do tego pisania.
-
Wrocław ma dwa (właściwie trzy) bardzo znane koty.
-
Jakiś czas temu przydarzyło mi się stać, bardzo długo stać, w „korku” na podwrocławskiej autostradzie.
-
Zapewne 1945 rok, ulica Trzemeska – cała wypalona.
-
Teściowa położyła przede mną mały kaftaniczek i zdjęcie mojego ślubnego z czasu jego niemowlęctwa.
-
Kiedy pisałam o mojej nyskiej ulicy, czyli o alei Wojska Polskiego
-
Piszę te słowa pod koniec lutego 2022 roku.
-
Nie przypominam sobie, aby w okolicy ulicy Połanieckiej i Tarnobrzeskiej mieszkali Niemcy
-
Niewiele mi w życiu wyszło rzeczy, na szczęście nie włosy, ale z nieukrywaną dumą i satysfakcją mogę powiedzieć, że synowie - tak.
-
W latach sześćdziesiątych mój teść kupił we wrocławskiej Desie rzeźbę z brązu przedstawiającą Kozaka i dziewczynę.
-
Pierwszy wrocławski ślad w historii mojej rodziny, że tak powiem namacalny ślad, to meldunek mojego taty
-
"Pisz do mnie na Berdyczów" czyli: "daj mi spokój", "odczep się".
-
Mam dziwną pamięć, za chińskiego boga nie pamiętam cyfr.
-
Rok nauki kończył się tak jak wszędzie sesją, ale najważniejszy był „przegląd”.
-
W szkole moich wnuczków, jakiś czas temu, zapanowała wszawica.
-
Zaproszenie na otwarcie wystawy malarstwa naszej koleżanki Zoni w Nyskim Domu Kultury :)
-
A jednak dopuściłam się świętokradztwa.
-
Znowu poniedziałek. Cały tydzień minął jak jedna chwila.
-
No tak! Muszę się z tą łacińską sentencją zgodzić.
-
Gdzie to jest ta aleja Kasprowicza?
-
Na Biskupinie stoi do dzisiaj dom, w którym po wojnie mieszkał syn słynnego polskiego geografa Eugeniusza Romera.
-
Chrząstowice - za Niemców Chronstau, wioska w województwie opolskim.
-
Wystarczy odkręcić kran i woda płynie nieprzerwanym strumieniem.
-
Obydwaj dziadkowie mojego drugiego męża, natychmiast po wojnie zawędrowali z Nowego Sącza do Kamiennej Góry.
-
Na studiach na PWSSP, a było to na drugim roku, miałyśmy przedmiot ”Przysposobienie wojskowe”.
-
Remont – powinnam po latach przywyknąć do niego…
-
Jako kronikarz rodzinny, mam do czynienia z tysiącami listów pisanych w różnym czasie, bardziej czy mniej wyraźnym ręcznym pismem.
-
Na ulicy Połanieckiej dłuuuuugo, długo stał tylko jeden samochód.
-
Tfu, Tfu, Tfu… na psa urok, na kocie pazury, jeszcze dodatkowo plucie przez lewe ramię, ale jak na swój wiek, to mam się nieźle.
-
Lato 1963 roku było piękne, wakacje długie.
-
Najlepiej po końcowym przeglądzie, mieli „akademicy”
-
Pierwszy raz o Jeziorze Nyskim usłyszałam w 1968 roku.
-
Kiedy zaczynam to pisać jest początek grudnia 2022 roku. Może skończę przed świętami.
-
To wspomnienie należy do rodzaju „trup w szafie”, taki mały trupek, o którym można wspomnieć, jako że trupek właściwie ożył.
-
W połowie lat pięćdziesiątych zaczęliśmy odwiedzać wujostwo mieszkające przy ulicy Łukasiewicza.
-
Wrocławski Zarząd Miejski (Wydział Kwaterunkowy) wysłał w maju 1948 roku do mojego taty decyzję
o przydziale mieszkania przy ulicy Połanieckiej.
-
W drugiej połowie stycznia 2023 roku sypnęło śniegiem.
-
W swoim życiorysie mój tato napisał (między innymi), że od 1946 do 1949 roku pracował we Wrocławiu
-
Wstrząsające zdjęcia z trzęsienia ziemi w Turcji przypomniały mi obraz z dzieciństwa wrocławskich ulic.
-
Według protokołu z dnia 15 stycznia 1948 roku Komisja Nadzoru Budowlanego stwierdza
Pokaż więcej
Pokaż mniej
|
|