MENU
 Zobacz to zdjęcie w artykule (1) 
Zdjęcie zrobione na przystani promowej, promu, który kursował między Niskimi Łąkami a okolicami ZOO. Dzieci na zdjęciach to mój brat ze mną, a na jednym z nich są jeszcze moi rodzice. Cóż to była za sielanka! ( ten prom to była, jak pamiętam , łódka). Ok.1954.

Dodał: janusz° - Data: 2003-11-26 00:51:58 - Odsłon: 7711
Rok 1954

  • /foto/3/003303m.jpg
    1948 - 1949
  • /foto/3/003304m.jpg
    1948 - 1949
  • /foto/3/003305m.jpg
    1948 - 1951
  • /foto/3/003302m.jpg
    1952
  • /foto/2/002258m.jpg
    1955 - 1957
  • /foto/2/002234m.jpg
    1960 - 1965
  • /foto/2/002235m.jpg
    1960 - 1965
  • /foto/2/002236m.jpg
    1960 - 1965
  • /foto/3/003301m.jpg
    1960 - 1970

Janusz Szczęsny

Poprzednie: Zdjęcia rodzinne - Janusz Szczęsny Strona Główna Następne: ul. Kruszwicka


Gość: Andrzej [edans@op.pl] | 2004-10-23 20:38:22
Ta przeprawa na poczatku zajmowal sie niemiec i przeprawial ludzi na lodce chyba gdzies do konca lat 40-tych .Wysoki,nigdy nic nie mowil,bo nie znal j.pol.Nosil zawsze niemiecka czapke wojskowa,ale bez oznaczen.Cecha charakterystyczna tego przewoznika byl ubytek czesci kosci policzkowej po prawej stronie.Ja mialem przyjemnosc plynac lodka ,ale w latach 60-tych.Niestety luz nie pamietam kto ja obslugiwal.Wiem to z opowiadan mojej mamy bo przyjechali do Wroclawia w 1946 r.i dobrze pamieta tamten czas,bo mieszkala od strony ul.Traugutta,a toto od strony ul.9-tego Maja.Wiec czesto przeprawiali sie ta wlasni lodka jeszcze za tego niemca.
B.Olczyk | 2006-06-30 14:31:00
Tak,to była duża łódź z zamontowanym silnikiem. nie pamiętam już czy była "stabilizowana" liną ( od brzegu do brzegu) - w tych latach...
B.Olczyk | 2006-08-22 02:10:26
Tak, lina była (sprawdziłem...Rodzce,st. Koledzy, st. Rodzeństwo itd.). Przewoźnikiem był Niemiec - Autochton, z "wgłębieniem" - szramą na czole (po pocisku). Do łodzi, jednorazowo mogło "wejść" ok.15 osób. "Przeprawa" budziła lęk w dzieciach - płynęło się dość "niepewnie"...
lecho1 | 2009-02-08 22:59:21
wolno było palić papierosy ale tylko w drugim wagonie a potem tylko na tzw pomostach. Z tego co pamiętam zakaz wprowadzono dopiero w latach 60 tych.
Marek Stolarski | 2009-01-19 21:07:11
Prawdopodobnie niemiecki przewoźnik nazywał się Kipper (nieco garbaty, z lekka zniekształconą twarzą). Wraz z córką mieszkał na terenie ZOO. Większość Niemców która mieszkała na mojej ukochanej ulicy Mierniczej wyjechała w połowie lat 50.
B.Olczyk | 2009-01-20 00:41:12
Nazwiska nie pamiętam. W dzieciach, Przewoźnik wzbudzał raczej lęk. Dorośli traktowali go jednak z szacunkiem i respektowali Jego nakazy umiejscowienia w łodzi motorowej. Autochtoni, mimo ogromnej wtedy nienawiści do Niemców, traktowani byli przez zwykłych Polaków, raczej przychylnie. W przeciwieństwie do "naszych"władz. Pracowali nawet w pewnych instytucjach. Np. w moim przedszkolu, spółdzielniach pracy itp. Początkowo musieli nosić opaski. Byli to na ogół ludzie starsi i w podeszłym wieku. Może na szacunek zasłużyli m. inn. tym, że nie wyjechali ze swojego (jak twierdzili) ukochanego miasta, mimo wszystko... W przeciwieństwie do tych Polaków którzy o swojej "niemieckości, przypomnieli sobie" w latach siedemdziesiątych i wyjechali do landów. Autochtoni z "moich" ulic "wyjechali do wieczności raczej naturalną drogą" :)(
Marek Stolarski | 2009-01-21 20:36:11
Zgodny jestem z opinią B. Olczyka odnośnie autochtonów. Łódź, o brudno popielatym kolorze nie była jednak "stabilizowana" liną. Przewoźnik rozparty na tylnej ławce, operując sterem i obrotami silnika przewoził ludzi tam i z powrotem. Należy pamiętać, że do lat 60 tym kanałem Odry "chodziły" na okrągło pogłębiarki robiąc tor dla barek z węglem.
B.Olczyk | 2009-01-22 00:49:01
Ja, liny już nie pamiętam :) Jeżeli jednak pokolenie starsze ode mnie pamięta, to musiało być. Pewnie we wcześniejszym okresie. Przewoźnika rozpartego nie przypominam sobie gdyż po usadowieniu ludzi na ławeczkach wzdłuż burt (i poprzecznych), podczas przeprawy balansował ciągle sterem i wahliwie osadzonym silnikiem. Na Prądzyńskiego - bliżej Komuny, mieszkał Autochton - niewidomy. Szczupły, wysoki mocno starszy Pan. Ciągle w tym samym, długim płaszczu z opaską na rękawie i metalową, białą teleskopowo rozsuwaną laseczką. Wszyscy, łącznie z dziećmi ustępowali mu z szacunkiem i współczuciem miejsca na chodniku. W tamtych czasach....