Czy dramat? Niekoniecznie. Utracona tradycja i miejsca pracy, ale... - zakład nie miał szans rozwoju w tej lokalizacji. Stara, ponad 100-letnia substancja, brak przestrzennych możliwości rozwoju (nawet budowy buforowych magazynów), funkcjonowanie w centrum miasta przy coraz większej presji na ciszę ze strony mieszkańców. Już 10 lat temu właściciele rozważali wyniesienie Krzysztofa z Wałbrzycha do Swiebodzic ze zbudowaniem nowego zakładu, ale jeszcze wtedy miało to sens po stronie kosztów mediów (gazu) i kosztów pracy (ponad 50% w sumie kosztów działalności operacyjnej - z uwagi na bardzo duży udział pracy ręcznej w dekorowaniu porcelany). Potem przyszedł covid i wojna w Ukrainie, które podcięły sens ekonomiczny tej działalności, a firma i tak wcześniej nie akumulowała środków na odtworzenie majątku. Niestety. Skończyło się pozbyciem biznesu przez rodzinię Jarząbków, a nowy właściciel Nordisia nie ma sentymentów (i nie musi mieć - bo to jest biznes). Skutek jest taki że zakład zamknął się i likwiduje się z poszanowaniem przestrzeni, pozostawieniem zabytkowej substancji, przekazaniem najważniejszych artefaktów do Muzeum Porcelany. Można powiedzieć - wzorowe zamknięcie jeśli porównami to z syfem jaki po sobie zostawili spekulanci i przekręty na likwidacji ZPS "Wałbrzych" na Starym Zdroju.
Po legnickich rozbiórkach mam alergię na podobne widoki. Patrząc na to na ile obiektów padło i padnie w najbliższej przyszłości jako obywatel przekonany jestem niezbicie iż coś w Polsce poszło nie tak jak trzeba. Wpadam w dziwną refleksję iż od lat zamiast oglądać rewitalizację dawnych obiektów przemysłowych na Dolnym Śląsku widzę jedynie rozbiórki lub niszczejące obiekty. W ,,mojej'' Legnicy ilość przykładów rewitalizacji dawnych fabryk wynosi 0 i nic nie wskazuje na to by liczba ta miała się zmienić.
Dla Krzysztofa (fabryki) nie było już przyszłości. Pozostanie przecież niewyburzona, najstarsza część zakładu. Co do rewitalizacji obiektów pofabrycznych - skończyły się już dawno czasy taniej energii - nie jesteśmy ani Islandią z geotermią, ani Francją z atomem. Wielkie przestrzenie do grzania i oświetlenia to wielkie koszty. Kolejna sprawa to drogie materiały budowlane, droga praca, rozwlekłe uzgodnienia budowlane, architektoniczne, z konserwatorem - zabawa w obiekt zabytkowy jest dla cierpliwych z grubym portfelem, bo kredyt także drogi. Pytasz co poszło nie tak? Wiele rzeczy poszło nie tak 35 lat temu. Przede wszystkim źle poszło sprzedanie dostępu do surowców naturalnych niepolskiemu kapitałowi i uzależnienie produkcji energii elektrycznej od niepolskich urządzeń (turbiny). Potem można już było dusić konkurencyjność polskiego przemysłu, który bez środków na modernizację i ograniczenie energochłonności przegrywał wszystko - włókiennictwo, huty, przemysł chemiczny. Dlaczego wyłożyły się fabryki porcelany - bo najpierw odcięto tani gaz z węgla, a po przezbrojeniu pieców na gaz ziemny i po wybuchu wojny - jego ceny poszybowały w kosmos. Czy to był jakiś spisek? Nie sądzę, po prostu krótkowzroczność doprowadziła nas do uzależnienia od obcych technologii. Nadrabialiśmy pracowitością, zaradnością small-businessu i może już właśnie przekroczyliśmy fazę bycia gospodarką na dorobku, bo w wielu branżach jesteśmy przed tym mitycznym Zachodem. Nadal jednak nie funkcjonuje u nas utrzymanie - maintenance, bo w czasach inwestycji z dofinansowaniem unijnym łatwiej burzyć i budować nowe, niż remontować stare. Paranoja, ale tak właśnie jest - na każdym kroku szwankuje niedostatek służb utrzymania .