Dotychczasowe badania nad zagładą społeczności żydowskiej na Dolnym Śląsku, skupionej głównie we Wrocławiu, ujawniły, że dokonała się ona głównie w wyniku jedenastu tzw. akcji deportacyjnych (Abschiebungsaktionen, Evakuierungen) przeprowadzonych w okresie między 25 listopada 1941 r. a 26 kwietnia 1944 r. Znane są już daty poszczególnych akcji, początkowe miejsca docelowe transportów, szczegółowo udokumentowano historię i ofiary transportów skierowanych do obozu-getta Theresienstadt, wciąż jednak brakuje dokładnego opracowania trzech pierwszych akcji: z 25 listopada 1941 r., 13 kwietnia i 3 maja 1942 r. oraz siódmej deportacji z 5 marca 1943 r., bez których pełny bilans ofiar dolnośląskiego holocaustu pozostaje wciąż niepełny.
Przedmiotem niniejszego opracowania są dzieje pierwszej deportacji wrocławskich Żydów z 25 listopada 1941 r. Zasadniczą trudnością, jaka powstrzymywała dotąd badaczy przed podjęciem tego zadania, jest brak oficjalnej listy transportowej osób włączonych przez gestapo do deportacji. W tej niekorzystnej sytuacji podstawowym zadaniem było podjęcie mozolnego trudu jej możliwie pełnego odtworzenia. Podstawową bazę źródłową dla tego niełatwego przedsięwzięcia stanowiły akta niemieckiej administracji skarbowej Dolnego Śląska, zwłaszcza jej obszerny dział dotyczący konfiskaty mienia żydowskiego, przechowywane w Archiwum Państwowym we Wrocławiu. Szczegółowa kwerenda w tym zespole aktowym pozwoliła wyselekcjonować spośród kilku tysięcy jednostek archiwalnych około 520 teczek z dokumentacją dotyczącą konfiskaty mienia osób objętych listopadową deportacją. Na ich podstawie można było prześledzić przygotowania do transportu, procedurę konfiskaty majątku, ale przede wszystkim poznać nazwiska zdecydowanej większości osób przewidzianych do deportacji. Przyjęta przez administrację skarbową numeracja poszczególnych spraw majątkowych, a w jej obrębie dodatkowa numeracja osób wyznaczonych do deportacji, dała możliwość określenia stopnia kompletności zachowanego materiału źródłowego. Powstały rejestr urzędu skarbowego, prowadzony przy nadprezydencie finansowym prowincji dolnośląskiej, wykazywał łącznie 609 spraw obejmujących tysiąc osób, wypełniał zatem limit ustalony przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy dla transportów deportacyjnych. W zachowanym zespole archiwalnym brakuje jednak 85 teczek spraw obejmujących co najmniej 153 osoby przewidziane do transportu. Lukę tę – 13,9% spraw i 15,3% osób – dało się częściowo wy pełnić na podstawie innych dokumentów, wśród których najważniejszy był wykaz 383 osób z interesującego nas transportu, sporządzony przez Urząd Skarbowy Wrocław-Południe. Wykorzystanie wszystkich znanych dziś źródeł pozwoliło na sporządzenie wykazu 935 osób objętych pierwszą deportacją, ujawniło też grupę co najmniej 30 osób wycofanych z transportu oraz dalszą grupę osób, które zagrożone deportacją popełniły samobójstwo lub zmarły przed odjazdem transportu. Należałoby sobie życzyć, by podobny rezultat dało się osiągnąć także przy rekonstrukcji dalszych zaginionych list transportowych.
Nie wdając się w szerszą analizę okoliczności przystąpienia kierownictwa Trzeciej Rzeszy do ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej w Niemczech i na terenach okupowanych, warto jednak wskazać na specyficzny ciąg wydarzeń poprzedzających masowe deportacje. I tak 31 lipca 1941 r. marszałek Rzeszy H. Göring, jako pełnomocnik do spraw Planu Czteroletniego, powierzył szefowi policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa SS R. Heydrichowi zadanie przygotowania wszelkich organizacyjnych, rzeczowych i materialnych środków niezbędnych do całościowego rozwiązania kwestii żydowskiej w niemieckiej strefie wpływów w Europie. W ramach tych przygotowań 1 września 1941 r. ukazało się rozporządzenie policyjne o obowiązku oznakowania Żydów niemieckich gwiazdą Dawida. Dnia 23 września Ministerstwo Komunikacji Rzeszy uzależniło korzystanie Żydów z publicznych środków lokomocji od posiadana policyjnego zezwolenia, a 1 października rozporządzenie reichsführera SS i szefa niemieckiej policji H. Himmlera wstrzymało możliwość emigracji Żydów z Niemiec i z obszarów okupowanych. W ten sposób zakończono proces gettoizacji ludności żydowskiej w Niemczech, osiągnięty m.in. przez jej koncentrację w wyznaczonych tzw. Judenhäuser, co miało wydatnie ułatwić późniejszą systematyczną deportację do ośrodków zagłady.
Wrocławska społeczność żydowska pod koniec sierpnia 1941 r. liczyła 7985 członków, zajmując czwarte miejsce w tzw. starej Rzeszy po Berlinie, Frankfurcie nad Menem i Hamburgu. Od kilku miesięcy trwała już w mieście akcja rugowania wielu rodzin żydowskich z zajmowanych mieszkań i przenoszenia ich do owych wyznaczonych przez władze NSDAP i wrocławską placówkę gestapo Judenhäuser oraz do tzw. wspólnot mieszkalnych urządzonych w Tormersdorf na Łużycach, w klasztorze cystersów w Krzeszowie oraz w pomieszczeniach po obozie Reichsarbeitsdienstu w Rybnej.
W dniu 24 października 1941 r. szef policji porządkowej Kurt Daluege powiadomił pilnym pismem prowincjonalnych inspektorów policji porządkowej starej Rzeszy oraz w Wiedniu i Pradze, a także dowódcę tejże policji w okupowanej Rydze, iż policja bezpieczeństwa dokona w okresie od 1 listopada do 4 grudnia 1941 r. deportacji 50 tysięcy Żydów z Rzeszy, Austrii oraz Protektoratu Czech i Moraw w okolice Rygi i Mińska. Deportacje te odbędą się przy pomocy transportów kolejowych obejmujących po tysiąc osób, pod nadzorem funkcjonariuszy policji porządkowej. Wśród miejsc przygotowania tych transportów wymieniony został również Wrocław, stąd adresatem pisma był też miejscowy inspektor policji porządkowej, generał-major policji Paul Riege.
Ministerstwo Finansów Rzeszy w tajnym piśmie z 4 listopada 1941 r. pospieszyło z wyjaśnieniami odnośnie do mienia osób objętych deportacjami. Stwierdzono w nim, że mienie to zostanie zajęte na rzecz Rzeszy Niemieckiej; Żydom pozostawi się jedynie po 100 marek i 50 kg bagażu na osobę. Gestapo jako organizator deportacji zadba o zabezpieczenie mienia. Osoby przewidziane do wydalenia z Niemiec winny sporządzić na specjalnym formularzu spis swego majątku i przedłożyć go gestapo, które dokona opieczętowania opuszczonych mieszkań. Podstawą prawną do zajęcia mienia były zwłaszcza: ustawa o konfiskacie mienia wrogów narodu i państwa z 14 lipca 1933 r. w powiązaniu z ustawą o konfiskacie mienia komunistycznego z 26 maja tegoż roku. Decyzje o konfiskacie zostaną wydane przez właściwego terytorialnie prezydenta rejencji, a ich doręczenie nastąpi przed odejściem transportu przez komornika sądowego. Zarządzanie zajętym mieniem oddano w ręce ministra finansów, który zadanie to przekazał prowincjonalnym nadprezydentom finansowym (we Wrocławiu był nim tajny radca finansowy Georg Wapenhensch). Na koniec szef resortu zalecił swym podwładnym, by w rozmowach telefonicznych na temat deportacji Żydów używano określenia „akcja”.
Zapowiedź włączenia Wrocławia do akcji deportacyjnej już w listopadzie 1941 r. musiała pociągnąć za sobą niezwłoczne przystąpienie do odpowiednich działań przygotowawczych. Wrocławskie gestapo i policja porządkowa miały wprawdzie już pewne doświadczenia w tym zakresie, zdobyte podczas tzw. akcji mieszkaniowych, tj. przymusowej ewakuacji setek rodzin żydowskich do Tormersdorf, Krzeszowa i Rybnej, lecz tym razem chodziło o deportację poza granice Rzeszy, definitywne wydalenie z miasta tysiąca osób. Niezbędne było przygotowanie miejsca koncentracji tak licznej grupy, mobilizacja sił policyjnych w dniu rozpoczęcia akcji, przygotowanie decyzji o konfiskacie majątku na podstawie wykazu osób przewidzianych do deportacji opracowanego przez gestapo itd.
O poszczególnych fazach przygotowań zachowały się tylko skąpe informacje. Ich pierwszy niejako ślad odnotował Willy Cohn, wrocławski historyk żydowski, który w swym dzienniku zapisał pod datą 11 listopada 1941 r., iż na zarządzenie władz musiano opróżnić z krzeseł salę w Domu Przyjaciół przy Neue Graupen strasse 3/4 (obecnie ul. Sądowa; dom nie istnieje). Powód nie był jasny, choć można było przypuszczać, że chodziło o uzyskanie pomieszczenia na zbiórkę, „gdy znów odtransportuje się Żydów”. Pod datą 15 listopada Cohn zapisał wiadomość otrzymaną drogą pocztową, iż prawdopodobnie 30 listopada jego rodzina będzie musiała opuścić mieszkanie i zostanie zapewne „wysłana”, o ile gmina ży dowska jej nie wyreklamuje. Szansa na takie wyreklamowanie ponoć istniałaby, gdyby rodzina znalazła sobie nowe lokum. Cohn dowiedział się też, że podobne wypowiedzenia otrzymało wówczas 300 rodzin, co jego zdaniem obejmowałoby około 1000–1500 osób. W dwa dni później Cohn próbował w zarządzie gminy załatwić sprawę reklamacji; od jej przewodniczącego dra Georga Kohna usłyszał jednak, że w gestapo nie ma takiej możliwości. Niestety, zapisy w dzienniku kończą się w połowie zdania w dniu 17 listopada.
|
Dawny Dom Przyjaciół przy ulicy Sądowej. |
Zapowiedziany pierwotnie na dzień 30 listopada termin rozpoczęcia akcji nie okazał się prawdziwy; być może został celowo fałszywie podany przyszłym ofiarom. Akcja rozpoczęła się natomiast w godzinach porannych w piątek 21 listopada 1941 r. Świadek wydarzeń, 22-letni wówczas Ismar Pick, zamieszkały przy Sonnenstrasse 22 (dziś ul. Pawłowa) zeznał w 1962 r.:
„Dokładnie utkwiły mi w pamięci pierwsze transporty deportacyjne z Wrocławia. Pierwszy z nich, złożony z ok. tysiąca kobiet, mężczyzn i dzieci zestawiono w listopadzie 1941 r. Ludzie ci zostali zabrani przez policję (w mundurach) ze swych mieszkań około godziny 6 nad ranem i wolno im było zabrać tylko najbardziej niezbędne rzeczy. Samochodami ciężarowymi przewieziono ich do tzw. obozu zbiorczego Schiesswerder (plac Strzelecki). Ponieważ wieść o akcji rozprzestrzeniła się w błyskawicznym tempie wśród nas Żydów, duże grupy naszych ludzi udawały się na plac Strzelecki. Odkryliśmy niezwłocznie, że zadaniem umundurowanej policji było tylko doprowadzenie na plac Strzelecki ludzi aresztowanych. Począwszy od tego punktu, dowodzili Hampel i Fey [funkcjonariusze gestapo – A.K.] [...] Poszliśmy dlatego na plac Strzelecki, gdyż niemal każdy z nas miał krewnych lub przyjaciół, lecz, niestety, przy wejściu zabroniono nam wstępu, choć przecież chcieliśmy naszym kochanym powiedzieć do widzenia. Poza tym mieszkania deportowanych zostały niezwłocznie zaplombowane przez gestapo. Mieszkania stały jeszcze przez kilka dni opuszczone, zanim je zajęto”.
|
Obóz zbiorczy Schiesswerder na placu Strzeleckim. |
Okoliczności towarzyszące koncentracji osób przewidzianych do deportacji, przytoczone przez świadka, znajdują liczne potwierdzenia w zachowanej korespondencji z urzędami skarbowymi. Tak np. inwalida wojenny Hugo Holz „został nagle wczesnym rankiem zabrany”. Był on lokatorem żydowskiego przytułku przy Schweidnitzer Stadtgraben 28 (dziś ul. Podwale), będącego zarazem i domem starców. Placówkę tę wówczas „całkowicie opróżniono”, czytamy w innym miejscu, co oznacza, że podobnie postąpiono z innymi lokatorami. Emma Frenzel „została zabrana przez funkcjonariuszy policji z mieszkania”; Berta Behr została „zabrana przez 2 funkcjonariuszy”, dr Ilse Abramczyk dano niewiele czasu na opuszczenie mieszkania przed „zabraniem do obozu zbiorczego”; zabranie przez policję odnotowano też u Käte Simmenauer i Idy Soberski. Wszystko to dowodzi szeroko zakrojonej akcji policyjnej, przeprowadzonej z wykorzystaniem momentu zaskoczenia.
Lista mieszkań, do których wysłano funkcjonariuszy policji, obejmuje niemal 290 pozycji. Jej prześledzenie rzuca interesujące światło na ówczesne rozmieszczenie ludności żydowskiej we Wrocławiu. W pewnej mierze może też być odbiciem polityki władz hitlerowskich odnośnie do planowanego rugowania rodzin żydowskich z określonych rejonów miasta. Adresy te znajdowały się na 84 ulicach. Pod 12 numerami na ul. Pawłowa (Sonnenstrasse) zabrano łącznie 68 osób, pod 12 numerami na ul. Świebodzkiej (Freiburger Strasse) zabrano 66 osób, z 11 numerów na Włodkowica (Wallstrasse) wyprowadzono 65 osób, z 18 numerów na ul. Marszałka J. Piłsudskiego (Gartenstrasse) 63 osoby, z 19 numerów ul. T. Zielińskiego (Höf chenstrasse) 58 osób, z 19 numerów na ul. Lwowskiej (Viktoriastrasse) 50 osób, z 14 numerów na ul. Szczęśliwej (Augustastrasse) 44 osoby, z 12 numerów na ul. Przestrzennej (Goethestrasse) 32 osoby, z 8 numerów na ul. J. Lelewela (Zimmerstrasse) 30 osób, a z 6 numerów na ul. Trwałej (Körnerstrasse) także 30 osób.
Pod numerem Freiburgerstr. 42 zabrano 21 osób; z mieszkań przy Körnerstras se 24/26 wyprowadzono 18 osób, z 4 posesji (Freiburger Str. 23, Sonnenstrasse 28 i 38 oraz Zimmerstrasse 4a) zabrano po 13 osób; po 12 osób zabrano z Fischergasse 14 (ul. Rybacka) i Sonnenstrassse 15; 11 osób zabrano z Sonnenstrasse 21; po 10 osób zabrano z Gartenstrasse 34, Götzenstrasse 19 (ul. Owsiana), Sonnenstrasse 19 i Wallstrasse 33; po 9 osób zabrano z 3 mieszkań, po 8 osób z 6 mieszkań, po 7 osób z 9 mieszkań, po 6 osób z 14 mieszkań, po 5 osób z 18 mieszkań, po 4 osoby z 26 mieszkań, po 3 osoby z 38 mieszkań, po 2 osoby z 72 mieszkań, po 1 osobie z 88 mieszkań. Powyższe dane ilustrują też wyniki prowadzonej przez władze systematycznej akcji rugowania Żydów z wynajmowanych mieszkań i koncentrowania ich w tzw. Judenhäuser.
Osoby objęte akcją były kierowane do „obozu zbiorczego” (Sammellager) zorganizowanego w pomieszczeniach znanego we Wrocławiu ośrodka rekreacji i rozrywki – Etablissement Schiesswerder przy placu Strzeleckim. Interweniująca policja działała według otrzymanych z gestapo list, które nie miały jeszcze ostatecznego charakteru, lecz były korygowane do momentu odjazdu transportu z powodu różnych zaszłości w celu zebrania nakazanego limitu tysiąca osób. Tak np. na początkowej liście znalazł się dyrektor szpitala żydowskiego dr Siegmund Hadda z małżonką. Już o godzinie 6 rano powiadomiono go telefonicznie ze szpitala, że nie będzie można przeprowadzić operacji z powodu braku personelu. Pół godziny później policja aresztowała doktora i jego żonę w mieszkaniu w celu „odtransportowania”. Areszt trwał do południa, kiedy interwencja zarządu gminy żydowskiej spowodowała ich zwolnienie. Radość z odzyskanej wolność zmąciła jednak wiadomość o aresztowaniu brata doktora, architekta Moritza Haddy. W szpitalu okazało się też, że znaczna część personelu została aresztowana.
|
Obóz zbiorczy Schiesswerder na placu Strzeleckim. |
Traumatyczne okoliczności towarzyszące Sammelaktion, zapowiedź „odtransportowania”, „ewakuacji”, czy „wydalenia” musiały wywołać u zatrzymanych szok, głęboką rozpacz, poczucie beznadziejności. Wiele osób nie widziało w tej sytuacji innego wyjścia, jak targnięcie się na własne życie. Oto dające się po twierdzić przypadki takich desperackich czynów: 21 listopada po przedawkowaniu środków nasennych zmarły w szpitalu żydowskim 44-letnia Herta Oelsner i 54-letnia Erna Reich, ponadto 79-letni Sigismund Creutzberger, 58-letnia Erna Gerstmann i 65-letnia Rosa Ledermann; 22 listopada poszła w ich ślady 46-letnia Rosa Reich30; 23 listopada dołączyły do nich 67-letnia Valeska Hülsen i 58-letnia Marta Seliger oraz 50-letni Gerhard Schweitzer; 24 listopada powiesiła się w Schiesswerderze 61-letnia Bianka Bedach, odeszła także 52-letnia Lea Deutschkron; 25 listopada samobójstwo popełnili 63-letnia Johanna Hecht, 51-letnia Tana Juliusburger – po przedawkowaniu środków nasennych, 82-letni Max Rosenthal i będąca już po formalnościach związanych z zamierzoną deportacją 49-letnia Johanna Schwarzbaum. Zwłoki wymienionych zostały złożone na cmentarzu przy ul. Lotniczej na Pilczycach.
Ubytki spowodowane samobójstwami zostały niezwłocznie uzupełnione nowymi osobami. Prócz tych co najmniej 15 nieszczęśników trzeba było także znaleźć „zamienników” na miejsce niewielu zapewne wyreklamowanych przez gminę żydowską oraz za około 30-osobową grupę wycofanych z innych powodów. Możliwości wyreklamowania były prawdopodobnie bardzo ograniczone, skoro wśród osób objętych transportem znalazło się wielu pracowników gminy żydowskiej z rabinem dr. Rubinem Halpersohnem na czele, trzech adwokatów (Robert Glaser, dr Max Goldmann – doradca do spraw emigracyjnych, Erich Hartmann), kilkunastu nauczycieli, ponad 20 pielęgniarzy i pielęgniarek ze szpitala żydowskiego i domów opieki, wielu lekarzy, osoby z tytułami doktorskimi, a wśród nich dr Willy Cohn, historyk i autor obszernego pamiętnika, itd.
|
Obóz zbiorczy Schiesswerder na placu Strzeleckim. |
Nie do końca jasne są powody wycofania z transportu. Wydaje się, że główna przyczyna to ciężka choroba i zbyt zaawansowany wiek. Tak przykładowo ciężka choroba męża Friedy Badrian, 59-letniego Wolfa, spowodowała anulowanie dotyczącej ich decyzji deportacyjnej. Zły stan zdrowia przesądził też o zwolnieniu 40-letniego Kurta Bannasa i skierowaniu go do żydowskiego szpitala. Natomiast sędziwy wiek (89 lat) zadecydował o wycofaniu Rosalie Tausk. Wycofanym z transportu zwrócono 25 listopada, albo też w następnych dniach, klucze do mieszkań oraz inne zdeponowane rzeczy, a także kwoty pieniężne pobrane rzekomo na pokrycie kosztów podróży. Dla przykładu od małżeństwa Badrian pobrano 100 marek, od Margarete Basch 87,39 marek, od Lucie Behnsch 100,82 marek, od małżeństwa Danziger 85,78 marek, od Auguste Friedländer, pielęgniarki w domu starców przy ul. Grabiszyńskiej 51 aż 315,55 marek, od Hildy Hauschner 18,15 marek, od małżeństwa Leiser 155,01 marek itd. Zróżnicowane kwoty wskazują, iż w momencie aresztowania osoby dysponowały jedynie skromnymi sumami. Prezydent rejencji wrocławskiej pismem z 5 stycznia 1942 r. poinformował nadprezydenta finansowego we Wrocławiu o anulowaniu decyzji dotyczących konfiskaty mienia osób wycofanych z transportu.
Tymczasem w pomieszczeniach Schiesswerderu trwały formalności związane z rejestracją mienia osób objętych planem deportacji. Głowom rodzin i osobom samodzielnym wręczone zostały do wypełnienia 8-stronicowe formularze oświadczeń majątkowych (Vermögenserklärung). W części A należało podać dokładne personalia, miejsce zamieszkania, zawód i miejsce ostatniej pracy, imię żony, personalia dzieci pozostających we wspólnym gospodarstwie domowym, mieszkających samodzielnie ze wskazaniem posiadających własny majątek; należało też wskazać członków rodziny objętych akcją „emigracyjną”. W części B wezwano do wskazania aktualnego krajowego i zagranicznego mienia, które należało szczegółowo wymienić co do ilości i wartości w ośmiu kategoriach: 1) meble i wyposażenie poszczególnych pomieszczeń domowych, 2) obrazy, dzieła sztuki i antyki, 3) biżuteria, klejnoty i wyroby ze złota, 4) zastawy stołowe, sztućce i kryształy, 5) bielizna, 6) ubrania (z rozbiciem na męskie, żeńskie i dziecięce), 7) inne przedmioty gospodarstwa domowego, 8) konta bankowe (rodzaj, numer, nazwa banku i jego siedziba, miejsce przechowywania książeczek oszczędnościowych), rodzaj i wartości papierów wartościowych, posiadana gotówka i niezdeponowane papiery wartościowe oraz miejsce ich przechowywania, polisy ubezpieczeniowe (numery, wartość wykupienia), nieruchomości (wielkość, położenie, wartość, obciążenia), hipoteki, pożyczki, prawa patentowe i autorskie, udziały, wysokość aktualnego majątku, zobowiązania (rodzaj, wysokość, terminy wykonania), okresowe płatności.
|
Obóz zbiorczy Schiesswerder na placu Strzeleckim. |
Oświadczenie kończyło się zapewnieniem, iż nie przemilczano żadnego składnika majątku oraz, że nie rozporządza się mieniem innych osób ani takiego nie przechowuje. Po złożeniu tego oświadczenia opatrywano je rzymską cyfrą I, wskazującą na pierwszą akcję deportacyjną, oraz kolejnymi cyframi arabskimi stosownie do kolejności rejestracji oraz dodatkowymi cyframi arabskimi wskazującymi na liczbę osób objętych daną sprawą. Dla każdej sprawy oddelegowani pracownicy urzędu nadprezydenta finansowego zakładali osobne teczki, w których gromadzono wszelkie dokumenty związane z dalszymi losami mienia osób deportowanych.
Zdecydowana większość oświadczeń majątkowych złożona została już pierwszego dnia akcji, czyli 21 listopada 1941 r. Późniejsze daty mogą wskazywać na podjęcie prób wyreklamowania albo też na osoby dołączone do transportu w miejsce wycofanych i samobójców. Zasługuje na podkreślenie, że decyzje prezydenta rejencji wrocławskiej w sprawie konfiskaty mienia osób objętych pierwszą deportacją zostały opatrzone datami 21 i 22 listopada, co przy uwzględnieniu faktu ich znacznej liczby wskazuje wyraźnie na rozpoczęcie ich sporządzania jeszcze przed dniem akcji policyjnej z 21 listopada.
Prace nad ostatecznym skompletowaniem transportu zostały zakończone 24 listopada. Na skorygowanej liście transportowej znalazło się nakazanych odgórnie tysiąc osób, których nazwiska zostały uporządkowane alfabetycznie. Z listy tej udało się ustalić personalia 935 osób; poznanie nazwisk brakujących 65 osób nie jest na obecnym etapie badań możliwe. W ustalonej grupie znajdują się 353 osoby płci męskiej (37,75%) i 582 płci żeńskiej (62,25%). Szczegółowa analiza wieku osób objętych pierwszą akcją wskazuje, iż najliczniejszą grupę stanowiły roczniki 1881–1885, tj. osoby będące wówczas w wieku 56–60 lat; było ich 168 (18,0%) – 80 mężczyzn i 88 kobiet. Niemal równie liczną grupę stanowiły roczniki 1886 1890, czyli osoby w wieku 51–55 lat, których było 167 (17,9%) – 70 mężczyzn i 97 kobiet. Niewiele ustępowała im grupa roczników 1891–1895, reprezento wana przez 140 osób (15,0%) – 36 mężczyzn i 104 kobiety. Trzy najliczniejsze grupy roczników obejmowały łącznie 50,9% osób z pierwszej akcji. Młodsze roczniki wykazują stałą tendencję zniżkową aż do grupy 1916–1920, by następnie znów wzrastać, obejmując w końcu także stosunkowo liczną grupę dzieci i nawet niemowląt. Najstarszą osobą w transporcie była 81-letnia Amalie Levinthal, najmłodszymi natomiast 10-miesięczna Chana Schüftan i 8-miesięczny Gideon Boss.
Do transportu włączeni zostali niemal wyłącznie Żydzi wrocławscy; wyjątek stanowiły dwie osoby sprowadzone z obozu pracy w Neuendorf koło Fürstenwalde, administrowanego przez Zrzeszenie Żydów w Niemczech, które faktycznie były także wrocławskimi Żydami, oraz jedna Żydówka z Wałbrzycha.
W poniedziałek 24 listopada 1941 r. na Dworcu Nadodrze był już podstawiony pociąg towarowy, do którego zaczęto ładować bagaż deportowanych. Na drugi dzień, tj. we wtorek 25 listopada, wyprowadzono skoncentrowanych w lokalu Schiesswerder i skierowano do oczekujących na dworcu wagonów towarowych. Po załadowaniu pociąg ruszył na wschód i po trzech lub czterech dniach dotarł do Kowna, położonego w Generalnym Obwodzie Litewskim przynależnym do okupacyjnego Komisariatu Rzeszy Ostland. Pierwotnie planowanym miejscem docelowym miał być Mińsk lub Ryga, lecz miejsca te nie były wówczas jeszcze przygotowane do przyjęcia dużych transportów z Rzeszy. Transport wrocławski został w Kownie przejęty przez oddział stacjonującego tu 11 batalionu policyjnego obersturmführera SS Hamanna i z dworca eskortowany do fortu IX miejscowej twierdzy. Przybyłym nie dano możliwości odpoczynku po męczącej podróży ani zakwaterowania się w zastanych pomieszczeniach, lecz natychmiast poddano ich fizycznej eksterminacji, której wykonawcami byli członkowie 3 oddziału operacyjnego standartenführera SS Karla Jägera wspartego oddziałem litewskiej policji pomocniczej. Oddział należał do grupy operacyjnej A, którego dowódcą dziwnym trafem był były szef wrocławskiej placówki gestapo dr Franz Stahlecker. Egzekucja przez rozstrzelanie odbyła się w sobotę 29 listopada i to wraz z Żydami przybyłymi w transporcie z Wiednia, jak donosił 1 grudnia Jäger w raporcie do Stahleckera. Z transportu wrocławskiego nikt nie ocalał.
|
Pamiątkowa tablica na Dworcu Nadodrze. |
O tym, że transport wrocławski został skierowany do Kowna było wiadomo w wielu urzędach; gestapo często informowało o tym nadprezydenta finansowego, wiedziało o tym prezydium policji, gdzie dokonano wymeldowania deportowanych, wiedziała rejencja wrocławska, gdzie przygotowano decyzje o konfiskacie mienia, wiedziały także zakłady energetyczne, zapewne także zarząd gminy żydowskiej. Długo natomiast nie wiedziały o miejscu docelowym transportu rodziny żydowskie we Wrocławiu, gdyż ani pod koniec listopada, ani w grudniu nie nadeszły żadne informacje o deportowanych. O faktycznym miejscu docelowym dowiedział się w końcu wrocławski konsulent dr Kurt Mandowsky, który pod pretekstem reprezentowania interesów jednej z deportowanych (Margot Skalla) zwrócił się 4 stycznia 1942 r. do niemieckiego konsula generalnego przy niemieckim poselstwie w Kownie o wskazanie jej adresu, by móc ją wezwać przed swój urząd. Pismo zostało przekazane do rąk komisarza generalnego w Kownie, który próbował ustalić miejsce pobytu krewnych Mandowsky’go i Margot Skalla u dowódcy policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa SS w Kownie. Ten odpowiedział lakonicznie: „Ze względów policyjnego bezpieczeństwa o miejscu pobytu wyżej wymienionych Żydów nie może być udzielona jakakolwiek informacja [...] Z przytoczonych powodów nie przewiduję odpowiedzi konsulentowi Mandowsky’mu”. Informację tę przesłano następnie do nadprezydenta finansowego we Wrocławiu. Faktyczny los deportowanych pozostał zatem niewiadomą.
Po odprawieniu transportu gminie żydowskiej zlecono uprzątnięcie lokali Schiesswerderu. Przy tej czynności zabezpieczono wiele drobnych przedmiotów, części odzieży, koców, poduszek itp. pozostawionych przez deportowanych. Spisano je szczegółowo 11 grudnia i wzięto na przechowanie przez gminę, o czym powiadomiono nadprezydenta finansowego, który nakazał przejęcie tego mienia. Nadprezydent finansowy stał się odtąd jedyną instancją administrującą mieniem deportowanych. Jego urzędnicy w oparciu o oświadczenia majątkowe dokonywali wyceny pozostawionego mienia, które następnie przechodziło w ręce różnych instytucji i osób fizycznych.
|
Obóz zbiorczy Schiesswerder na placu Strzeleckim. |
Mieszkania deportowanych uległy ponownemu zasiedleniu przez Żydów rugowanych z dotychczas zajmowanych pomieszczeń bądź po renowacji odsprzedawano aryjczykom czy różnym instytucjom. Wrocławskim firmom transportowym zlecono zarówno przewóz mebli z opróżnianych mieszkań do wyznaczonych składów, jak też przedmiotów przewiezionych z Schiesswerderu na Dworzec Nadodrze i tam wyłączonych z załadunku. W pracach tych uczestniczyły firmy transportowe Paula Müllera, Fritza Neugebauera i Röhlig u. Co.
|
Obóz zbiorczy Schiesswerder na placu Strzeleckim. |
Jednym z odbiorców rzeczy zarekwirowanych był wrocławski szpital wojskowy nr I, z którym nadprezydent finansowy zawarł kilka umów na odsprzedaż tychże. I tak 27 stycznia 1942 r. za 1100 marek sprzedano 46 łóżek i 12 materaców, 26 lutego za 1785 marek 72 łóżka i 23 materace, 15 kwietnia za 1714 marek 67 łóżek, 24 stoliki nocne, 11 materacy, 7 poduszek, 5 lodówek, 215 noży, 257 widelców, 92 łyżki, 143 łyżeczki itd. Dnia 22 kwietnia 1942 r. nadprezydent finansowy zawarł też umowę z wrocławskim cechem jubilerskim w sprawie sprzedaży po jednym pojemniku łańcuszków z bursztynu, łańcuszków z koralików, łańcuszków z kości słoniowej itp., broszek i innych ozdób za łączną sumę 450 marek. Mienie deportowanego dentysty Josefa Freunda przejął już 16 stycznia magazyn sanitarny VIII okręgu wojskowego.
Nagłe usunięcie wielu rodzin żydowskich i samotnie mieszkających Żydów z mieszkań wynajmowanych u aryjczyków spowodowało zapewne liczne interwencje gestapo u nadprezydenta finansowego w sprawie zapłaty należnego czynszu czy innych zobowiązań. Tak np. Karl Vogel, zarządca mieszkań przy Augustastr. 55 (usunięto z nich 7 osób) i Höfchenstr. 17 (usunięto jedną osobę), zwrócił się do gestapo już 22 listopada 1941 r. z pytaniem: kto zapłaci czynsz za miesiąc grudzień. Sprawę przekazano nadprezydentowi finansowemu, który 2 grudnia wyjaśnił, iż w okresie trwania konfiskaty czynsz będzie płacony przez Rzeszę. Również 22 listopada zwróciła się do gestapo Helene Wiersbitzky wywodząc, iż w latach 1937–1938 prowadziła interesy z firmą deportowanej obecnie Helene Leuchtag z Schmiedebrücke 55. Podczas „nocy kryształowej” 9 listopada 1938 r. ich wspólny sklep został zdemolowany. Wówczas H. Leuchtag jako rekompensatę za poniesione szkody przekazała rodzinie Wiersbitzky na własność swą sypialnię wraz z dywanami i firanami z prawem używania do momentu ewentualnej deportacji, co właśnie nastąpiło. Nadprezydent, któremu sprawę przedłożono, nie wyraził zgody na przejęcie sypialni i jej wyposażenia. W sprawie zarekwirowanych mieszkań przy Freiburgerstr. 23 (z których usunięto 13 osób), które krótko przedtem nabył niejaki Fritz Adamietz z Bielawy, właściciel interweniował 8 stycznia 1942 r. u nadprezydenta finansowego.
Zarząd wrocławskiej gminy żydowskiej zwrócił się 2 stycznia 1942 r. do nadprezydenta finansowego z wnioskiem o pokrycie kosztów pogrzebu syna, deportowanego Gustava Lewinsohna. Wobec oddalenia wniosku gmina odwołała się 2 lutego wywodząc, iż pozytywna decyzja „nie byłaby sprzeczna z odczuciem narodowym”, co podtrzymujący poprzednią decyzję nadprezydent skwitował uwagą: „Co jest sprzeczne z niemieckim odczuciem narodowym, Żyd nie jest w stanie ocenić”. Zarząd gminy żydowskiej zwrócił się także 5 stycznia do nadprezydenta finansowego o oddanie do jej dyspozycji mieszkania deportowanej Friedy Peiser z Gartenstr. 51, które zamierzano wykorzystać do powiększenia żydowskiego domu starców, mieszczącego się w tej samej posesji. Decyzja nadprezydenta finansowego nie jest znana.
Do nadprezydenta finansowego skierował 20 stycznia zapytanie zarządca mienia powierniczego Louis Salo Grünberger w imieniu swego mandanta, dr. med. Herberta Hirsch-Kauffmanna, który miał do wielu osób objętych I akcją roszczenia o zaległe należności z tytułu usług leczniczych. Odpowiedziano, że w sprawie tych roszczeń właściwy jest nadprezydent finansowy we Wrocławiu. Podobne i inne sprawy związane z zarekwirowanym mieniem ciągnęły się przez wiele miesięcy. Jeszcze w marcu 1943 r. niejaka Ida Brückner zwróciła się do nadprezydenta finansowego o zabranie z jej strychu zdeponowanych tam na polecenie policji rzeczy deportowanej Ernestiny Mandowsky z Antonienstr. 6.
Odnotujmy jeszcze, że I akcja objęła również obywatelkę polską Adelę Rajchenbach, mieszkającą przy Höfchenstr. 85. W jej sprawie, i ewentualnych dalszych obywateli polskich, kwestie losu zarekwirowanego mienia przejmował kierownik placówki Głównego Urzędu Powierniczego Wschód, konkretnie szef okręgu dolnośląskiego Oddziału Stara Rzesza tej placówki, kupiec Alexander Blühm.
W większości wypadków nadprezydent finansowy Dolnego Śląska (bądź w jego zastępstwie radca Tschammer) zawierał umowy z administracją miasta Wrocławia, reprezentowaną przez nadinspektora Fabiana, na podstawie których magistrat przejmował wyposażenie mieszkań deportowanych Żydów po oszacowanych przez urzędników nadprezydenta cenach, które należało niezwłocznie uiścić. Magistrat zobowiązał się do natychmiastowego usunięcia z mieszkań wszelkiego wyposażenia, przy czym administracja finansowa nie przyjmowała gwarancji za jakość tego wyposażenia i z góry odrzucała wszelkie ewentualne późniejsze roszczenia. Następnie nadprezydent finansowy powiadomił okręgowe kierownictwo NSDAP, iż mieszkanie deportowanego Żyda zostało opróżnione i jest do dyspozycji partii celem ponownego zasiedlenia. Podobną informację kierowano także do Biura Mieszkań i Nieruchomości przy nadburmistrzu Wrocławia.
W czasie przygotowywania i przeprowadzania I akcji deportacyjnej we Wrocławiu szefem miejscowej placówki gestapo odpowiedzialnej za jej realizację był obersturmbannführer SS dr iur. Ernst Gerke. W marcu 1966 r. prokuratura w Bielefeld wszczęła dochodzenie przeciwko niemu i kilku innym funkcjonariuszom wrocławskiego gestapo, podejrzanym o to, iż „podczas ich działalności we Wrocławiu brali udział w deportacji głównie żydowskich mieszkańców miasta i jego okolicy w okresie od maja 1941 r., w związku z czym byli współodpowiedzialni za późniejsze zamordowanie największej części tych ludzi”. Po 10 latach dochodzeń Sąd Krajowy w Bielefeld nie znalazł jednak wystarczających dowodów jego winy i umorzył postępowanie. Nowe śledztwo wszczęła w 1978 r. prokuratura w Dortmundzie. Tam Gerke zeznał, że „może sobie przypomnieć tylko jeden jedyny transport, który w czasie wykonywania czynności służbowych we Wrocławiu w okresie od 1 grudnia 1939 r. do 31 sierpnia 1942 r. został wysłany. Przypuszcza, że mogło chodzić o transport z 23 listopada 1941 r. do Rygi”. Utrzymywał, że „na temat prawdziwych celów tych transportów nic do niego nie przesiąknęło”; zawsze „był przekonany, że chodzi o podyktowane koniecznością wojenną, zgodne z prawem internowanie wszystkich Żydów Wielkoniemieckiej Rzeszy do pracy w tak zwanym Ostland”. W rezultacie śledztwo zostało ponownie umorzone. Trzecie śledztwo wszczęte w 1981 r. także nie doprowadziło do postawienia Gerkego przed sądem, zmarł bowiem 7 listopada 1982 r.
Śledztwo wszczęte w 1966 r. objęło również kierownika referatu żydowskiego wrocławskiego gestapo (Abteilung II B 3) od 1941 roku, wówczas starszego sekretarza kryminalnego Alfreda Hampela, wśród wrocławskich Żydów określa nego mianem „krwawego Hampela” (Blut-Hampel), który kierował bezpośrednio I akcją. Tenże nie dotrwał jednak do końca postępowania, zmarł bowiem 18 maja 1966 r. Nikt zresztą z osób objętych śledztwem nie stanął przed sądem.
Transport z 25 listopada 1941 r. był pierwszym etapem realizacji programu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, na jego drugi etap czekano z dużym niepokojem do kwietnia 1942 roku.
Opracował: POLI2
Zdjęcia: polska-org.pl