Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Dom nr 126, ul. Warszawska, Sanniki
Mmaciek: Dodane
Zdjęcia lotnicze Pieńska, Pieńsk
MacGyver_74: :)
ul. Nad Nysą, Łęknica
Hellrid: Obecnie ulica nazywa się: Nad Nysą (dekomunizacja).
Zdjęcia lotnicze, Przemków
MacGyver_74: No to zachodnie powiaty dolnośląskiego :)
Rzeka Drawa w Drawsku Pomorskim, Drawsko Pomorskie
MacGyver_74: Ulica 11 pułku Piechoty. W tym miejscu jest już inny most, a budynek nie istnieje, ale mamy jego obiekt :)
Liceum Ogólnokształcące nr XII, pl. Orląt Lwowskich, Wrocław
Wolwro: Teraz tylko Shift+F5 i odwrócone :)

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Sendu
Mmaciek
Mmaciek
Sendu
Wolwro
t.ziemlicki@wp.pl
t.ziemlicki@wp.pl
Sendu
Sendu
Sendu
Sendu
prysman
Sendu
Sendu
Paulus,
Sendu
Wolwro
t.ziemlicki@wp.pl
t.ziemlicki@wp.pl
Hellrid
Alistair

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Stara z Gór, czy anioł z Guślarza?
Autor: moose°, Data dodania: 2022-11-09 13:43:28, Aktualizacja: 2022-11-09 13:43:28, Odsłon: 853

Legenda spisana przez J. Thum'a (nauczyciela z Oberwittig - Horní Vítkov) pt: „Die Alte vom Berge, eine Sage vom Gickelsberge” zamieszczona w: Jahrbuch des Deutschen Gebirgsvereines fur das Jeschken- und Isergebirge, VII. Jahrgang, Reichenberg (Liberec), 1897
Niedaleko Oberwittig (wieś Horní Vítkov, dziś część Chrastavy w okręgu libereckim – przyp. moose), przy granicy z Saksonią, leży legendarny Gickelsberg (cz. Výhledy / pol. Guślarz – szczyt na samym zachodnim końcu Gór Izerskich, w rogu Worka Żytawskiego – przyp. moose), na którym żyła „Stara z Gór”. Była to dziwna, kapryśna kobieta, która swoim dziwnym wyglądem często przerażała otaczających ją ludzi, ale czasami także w dniach potrzeby i udręki, co nie oszczędziło naszych rodzinnych dolin, była jak zbawczy anioł. Dlatego do dziś żyje w ludzkiej pamięci, choć kobieta zniknęła wraz z ciemnymi sosnowymi i świerkowymi lasami, które kiedyś rozciągały się tam, gdzie teraz pola pełne nasion i kwieciste łąki rozpościerają swój kolorowy łan. Teraz w mroźne, burzowe zimowe noce matki od czasu do czasu siedzą przy mruczącym kołowrotku i opowiadają swoim dzieciom piękną bajkę o dobrej kobiecie, „Starej z Gór”. Kiedy nocna burza ryczy na zewnątrz, wokół małego, pokrytego śniegiem domku i potrząsa drzwiami lub kominem, a zielone gałęzie jodły uderzają o zamarznięte szyby, to ludzie myślą, że dobra stara kobieta puka i błaga o pozwolenie wejścia. Ale ona już nie przychodzi, ponieważ ludzie ją wykorzystali, choć miała dobre intencje. Opowiem Wam jak to się stało.
 
Dawno, dawno temu, gdy w całej Czechach panował wielki niedostatek, choroby i głód, w lesie stał samotny dom, w którym mieszkał biedny tkacz lnu i jego mała rodzina. Był burzliwy, pochmurny jesienny wieczór, a pobliski Gickelsberg, wówczas jeszcze gęsto zalesiony, spowity był lodowymi, śnieżnymi chmurami. Północny wiatr pędził przez wierzchołki drzew, jakby chciał połamać wszystkie potężne, sięgające nieba drzewa i zrzucić je w dolinę. W niskim, skromnie urządzonym pokoju tkaczki panowała cisza, tylko kołowrotek kobiety, który stał przy piecu, mruczał monotonną melodią, bo gospodyni zajęta była przekręcaniem cienkiej nici między wychudzonymi palcami. Przy spróchniałym stole siedział mężczyzna z bladą, smutną głową opartą na dłoni. Gdyby mała lampka oliwna na stole płonęła jaśniej, można by zauważyć dużą łzę na policzku zamyślonego mężczyzny, a także drganie mięśni twarzy, które aż nazbyt wyraźnie zdradzały jego smutek. Dwaj mali chłopcy, którzy siedzieli w pokoju i obgryzali łapczywie twardy kawałek chleba, byli cisi i spokojni, wbrew dziecięcym przyzwyczajeniom, i tylko od czasu do czasu podnosili wielkie niebieskie oczy na matkę, jakby też rozumieli cierpienia i nieszczęścia ich życia.
 
Ta bolesna cisza w domku stanowiła wyraźny kontrast z szalejącym żywiołem na zewnątrz. W końcu mężczyzna, otarłszy szorstką ręką łzy z bladego policzka, podniósł twarz i powiedział: „Kobieto, muszę Ci coś powiedzieć - nie możemy już dłużej głodować my i nasze dzieci. Chcę zaryzykować jak najwięcej, a cel uświęca środki, niech Bóg mi wybaczy.” Tęskne spojrzenie kobiety napotkało posępne spojrzenie mężczyzny; zaskoczona spojrzała na niego. „Zamierzam zostać przemytnikiem”, kontynuował, „przemyt to jedyny zyskowny biznes, nawet jeśli jest zabroniony.” „Nie rób tego dla mnie i dzieci” – zaczęła kobieta wzruszającym głosem… „A zatem”, powiedział; "Czas głodować, kochana żono i" - chciał mówić dalej, gdy nagle kilka razy rozległo się gwałtowne walenie w okno.
 
Słuchając, mężczyzna zatrzymał się - "To nie jest burzowy wiatr, to zagubiony wędrowiec, który szuka schronienia w tę straszną noc", powiedziała kobieta, "Wyjdę i otworzę drzwi”. Wróciła wkrótce zatrzasnęła rygiel i z nią do pokoju weszła mała kobieta. Na widok starej, kiepsko ubranej kobiety, przestraszone dzieci przywarły do fartucha matki i wpatrywały się z niepokojem w kobietę, która teraz drżąc z zimna i zimna błagała o nocleg. „Idę”, powiedziała staruszka, „z wysokiej góry i chciałam zejść do wsi, ale śnieżyca i mgła uniemożliwiły mi zejście, i gdy zamarzałam już na śmierć, zauważyłem blask światła i z trudem przywlekłam tutaj moje zmęczone kończyny. Zlituj się nade mną!”; „Miła kobieto - powiedział mężczyzna - nie możemy zaoferować ci niczego, co wzmocniłoby twoje zmęczone członki, wszyscy umieramy z głodu, potrzeba, która nigdy nas nie opuszcza, jest naszą stałą gospodynią, a głód naszym gościem, możemy zaoferować ci tylko skromną resztkę obiadu”. Stara kobieta z wdzięcznością odmówiła i wyjaśniła, że ciepło pieca odświeży jej sztywne kończyny bardziej niż jedzenie i picie, po czym usiadła obok kobiety na drewnianej ławka. Dziwna staruszka opowiadała mieszkańcom chaty wiele rzeczy, a nieśmiałe maluchy nieśmiało patrzyły na dziwną bajarkę.
 
Mała lampka zaczynała już gasnąć, gdy kładli się do odpoczynku. W pokoju przygotowano dla starszej kobiety legowisko, które choć było za twarde dla starych, zmęczonych kończyn, to wkrótce uniósł się nad nim słodki bóg snu i podczas gdy na zewnątrz szalała burza, to duchy wlewały pocieszenie i odpoczynek do serc drzemiących. Noc minęła, a poranek okrył się śniegiem obszar pod bladą zasłoną zmierzchu. Stara kobieta, która znalazła schronienie w chacie, poszła wąską ścieżką prowadzącą przez mały las do Oberwittig. Wyruszyła, zanim jasne światło dnia przebiło się przez ponury całun mgły, który spowijał Gickelsberg. W chacie jednak i rano panował ponury nastrój poprzedniego wieczoru. Kobieta bezszelestnie zabrała się do prac domowych, a bezrobotny mężczyzna patrzył ponuro przez oszronione szyby. Już miał podjąć wątek wczorajszej rozmowy, kiedy przerwał mu głośny krzyk radości jego żony. Zaskoczony odwrócił się i jego zdumiony wzrok padł na żonę, która wyjęła zwitek dukatów spod poduszki, na której spoczywała głowa starej kobiety i podała go oniemiałemu mężowi.
 
Przez długi czas nie mogli się dogadać; tylko zadawali sobie pytania, w jaki sposób stara kobieta mogła zdobyć taką sumę pieniędzy. W końcu przyszło im do głowy, że często słyszeli z wioski na dole o „starej kobiecie z góry”, która kiedyś w podobny sposób pomagała biednej rodzinie. Dopiero teraz skojarzyli dziwną, kapryśną, a zarazem tak tajemniczą postać starej kobiety, która wczoraj przy ciepłym piecu opowiadała tyle bajek. Kiedy tego samego dnia zapytano o kobietę we wsi, nikt jej nie widział. Wkrótce wszelkie wątpliwości zostały całkowicie rozwiane, gdy dowiedzieli się, że pojawiła się także w innych domach, gdzie panowała potrzeba i nędza, i tu rozdawała suche gałązki, a tam liście, które po usunięciu zamieniały się w złoto.
 
Staruszka z Gickelsberge przez wiele lat była duchem zbawczym dla Oberwittig i okolic, aż obraziła ją złośliwa kobieta, której dała niekończącą się nić. Od tamtego dnia nigdzie jej nie widziano, a tylko z ust ludzi można było usłyszeć o wzruszające opowieści o tajemniczej ratowniczce z kłopotów, o „Starej z Gór”.
 
(tłumaczył niedoskonale – moose)
 

/ 33 / 332 / 332.3 / 332.34 / AV / 569 m /