Brzydkie be i nic nie warte Prosta opinia ale prawda lezy bardziej miedzy wierszami Dom taki jak ten to symbol raczej Moze juz nie dzisiejszy ale w latach 60tych bardzo wyrazisty
Nie boj sie kuleczko:) Jezeli ktos mial mozliwosci finansowe lub ukladowe aby nabyc wlasnosc takiej budowli to prawdopodobnie mogl sobie pozwolic rowniez na wyprofilowane (zaokraglone) meble i obrazy;)
Opowiadał mi o tym domu kolega projektanta, dr. Gierczak na jednym z wykładów humanistycznych na PWr. Cały pomysł wziął się stąd, że architektowi nie chciano dać przydziału stali zbrojeniowej ani konstrukcyjnej. Wymyslił więc domek , do którego konstrukcji nie trzeba było takich materiałów.
Jak juz jesteśmy w temacie - we Wrocławiu zdecydowanie brakuje wielkich kopuł, które są atrybutem każdej szanującej się metropolii.
Chyba za wyjątkiem pawilonu Poelziga nie mamy się czym pochwalić...
Przepraszam, mamy chyba dość słynną kopułę Berga w Jahrhunderthalle. Poza tym jestem alergiczny na stwierdzenia, że są jakieś atrybuty metropolii. Niektórzy tęskną do wieżowców, które we mnie dreszcze niechęci wywołują, chociaż nie bardzo potrafią uzasadnić po co te wieżowce. Chyba dlatego, że New York ma. Rozumiem, że muszę oglądać te same reklamy Vizira we Wrocławiu, Stambule czy New Yorku, ale po co mam jechac gdzieś, jak wszędzie będą te same atrybuty? Tu nie było takich tradycji, centralnych budowli nakrytych kopułą. Wprowadzać coś na siłę, bo w metropoliach jest? Eeee. A co do hotelu na Piłsudskiego kolega miał rację. Chociaż parter dość prosto można wizualnie zwiększyć, podnosząc wyżej licówkę.
Obawiam się, że prostych środków podniesienia standardu budynku Holiday Inn nie ma.
Co do wywodu na temat kopuł i innych znaków przestrzennych wielkiego miasta; fakt - umknęła mi Hala, ale raczej miałem na myśli obiekty współtworzące gęstą tkankę śródmiejską.
Wydaje mi się, że na pewnym poziomie rozwoju w miastach w nieunkniony sposób powstają podobne typologie przestrzenne. W przedwojennym Wroclawiu było tez kilka niezłych kopuł i wcale nie znaczy to, że nie posiadał on unikalnego charakteru. Kopuły i bogato zwienczone hełmy budowli sakralnych i swieckich były zawsze widomym znakiem prestiżu miasta w naszym kręgu kuturowym.
Mnie tylko synagoga przychodzi do głowy, jeżeli chodzi o duże kopuły w środku miasta. Jakie jeszcze były? Ale swoją drogą, przez swoje orientalno-mauretańskie odniesienia synagogi odcinały się od innych budynków. Kościoły romańskie, gotyckie w kraju odniesienia, Niemcach, mają zachowane kopuły. Wrocławskie nie miały. Renesanowe i barokowe na południu: miały. W Wiedniu, są. Ale u nas takie budynki były albo nadbudowywane na gotyckich, z zachowaniem układu, albo, jak Uniwersytecki, zachowywały układ bazylikowy. Mają za to liczne kaplice. I to chyba nadawało charakterystyczny rys: ogromne bazyliki obudowane mniejszymi centralnymi układami.
Dodam jeszcze, że w Berlinie swego czasu odbyła się poważna debata w jaki sposób należałoby zaznaczyć nową sylwetę Reichstagu - padła decyzja na kopułę.
Podobnie jak Reichstag, Muzeum Brytyjskie również otrzymało unikalną kopułę (obie zresztą tego samego autora) i wcale nie znaczy to, że wpłynęło to na unifikację przestrzenną tych miast - wręcz przeciwnie. Te różne kopuły stały się ich znaczącymi symbolami tych miast.
Londyn ma bardzo dużo starych budynków z centralnym układem. Zaczynając od najsłynniejszej, St Paul's. A British Museum stary budynek, też miał kopułę, ze słynnym pomieszczeń Oval Room,gdzie do dzisiaj Marks ma swoją tabliczkę przy siedzeniu.
Sporej wielkości kopułę w przedwojennym Wrocławiu posiadał nieistniejący gmach poczty przy ul. Wita Stwosza, Śląskie Muzeum Sztuki, Synagoga ( oba w kadrze: ). I całe mnóstwo mniejszych swobodnie oscylujących między formą hełmu i kopuły jak zwieńczenie wieży na wzgórzu Liebicha czy formy na narożnikach budynków (jak w przypadku Monopolu, czy Złotej Korony).
Racja. Aczkolwiek charakterystyczne, że to budynki z XIX wieku (albo spadki z XIX). Osobiście mówiąc, to to zadęcie i pompa charakterystyczne dla tego wieku jest mi dokładnie obce.
Rozbuchany eklektyzm przełomu XIX/XXw. ma swój urok.
Po wojnie musiał budzić bardzo żywe i bezposrednie skojarzenia z kapitalizmem, skoro co bardziej eklektyczne i dekoracyjne budynki, którym udało się przetrwac były wycinane w pień. Ostatnio ubolewam nad kamienicą Oławska 13/ Łaciarska 4, która została bezpowrotnie zmasakrowana w latach 60-tych, a na początku wieku była uważana za najpiękniejszy dom towarowy we Wrocławiu i w pewnym sensie stała się pierwowzorem dla Feniksu.
Ma swój urok, czasami. Widziałem i piękne budynki, np. w Sydney, ogromny dom towarowy, też zaniedbany, odnowiony za potworne pieniądze, aż się gęba otwiera po wejściu (z kopuła, a jakże). Ale takie gmachy Parlamentu w Londynie są bardzo takie sobie, już nie mówiąc o potwornie brzydkich budynkach Parlamentu w Budapeszcie. Opera w Wiedniu, szkaradzieństwo. Dom koncertowy tamże, kicz koszmarny. Co je ratuje, to niesłychanie wysoka jakość wykonania. O tym domu towarowym nie wiedziałem, faktycznie ciekawy.
Nie wiem czemu teraz wszystkim ten dom kojrzy sie z kosmosem (czy ktos slyszal o istnieniu w rzeczywistosci, jakiekolwiek bidowli w kosmosie?)
W latach 60-ych, ten dom kojarzyl sie z Eskimosami i ich Igloo